środa, 21 grudnia 2016

Witajcie.

Tak wiem,że rok nie pisałam,ale niestety brak czasu i chęci skutecznie mi to uniemożliwiały. Wiem,że chcecie wiedzieć co u mnie,ale w obecnej sytuacji nie mam za bardzo co opowiadać. Jak co roku przed Świętami mam sporo rzeczy do zrobienia,ale w tym roku nic praktycznie się nie uda. No może po za tym,że choinka już stoi,ale potraw brak. No i najważniejsze dostałam nowy wózek...fakt faktem przed świętami,ale myślę,że na Święta będę mogła już z niego korzystać.

Wybaczcie,że tak mało,ale nie mam najmniejszych chęci i pomysłów na dalsze pisanie.

sobota, 19 grudnia 2015

Podróż przedświąteczna do stolicy i projekt świąteczny.

Witajcie kochani. Dzisiaj trochę o mojej przedświątecznej podróży do Miasta Stołecznego Warszawa. A konkretnie sklep TK-Max i okolice Złotych Tarasów,a także projekcie świątecznym,jaki tworzyłam z kółkiem plastycznym w szkole policealnej. Zacznę może od wizyty w stolicy. Dnia 16 grudnia 2015 roku po godzinie 15:00 dzień przed wyjazdem do rodzinnego miasta Olecko wybrałam się ze swoją mamą do sklepu TK-Max by kupić sobie prezenty(kupiłam sobie bluzkę niebieską i czarne buty z cekinami). Mama chyba sobie w tym czasie nic nie znalazła. Bo w sumie nie miała takiego celu. Po wyjściu z tego sklepu postanowiłyśmy zastanowić się gdzie jeszcze się udamy,jednakże po sprawdzeniu,którą mamy godzinę na zegarku postanowiłyśmy,że wrócimy już do ośrodka,gdzie miałam również szkołę. Niestety los tak chciał,że musiałyśmy zajechać jeszcze do marketu,ponieważ nie miałam nic na kolacje,a było już po porze kolacyjnej więc stołówka była zamknięta. Oczywiście wpadłam na bardzo durny plan,by przejść się pieszo do tego ośrodka. Niestety nie przewidziałam tego,co mpkiem jest pięć minut, pieszo zajmuje półgodziny, w wyniku czego wróciłam do internatu(ośrodka) spóźniona o kilka minut. Ale jak to mówią nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło. Ta cała wyprawa nauczyła mnie,że nie ważne w jakiej znajdziesz się sytuacji,zawsze można z niej wyjść cało. Czasem nawet obronną ręką. A spacer na koniec wspólnego wypadu wyszedł mi i mojej mamie tylko na dobre :-) Obie miałyśmy dobry sen. Tak więc po powrocie do internatu pokazałam się swojej wychowawczyni,że jestem i poszłam się szykować do spania :-)

Czas,bym przeszła do opisu projektu świątecznego,który miał finał na Wigilii CKR-owskiej. Ale zanim dojdę do finału projektu,czyli Wigilii, opiszę Wam sam proces. No więc zaczęło się od tego,że przyszła do nas jedna z pań wychowawczyń i spytała,czy nie zechcielibyśmy pomóc jej zrobić dla nauczycieli i wychowawców jakiegoś świątecznego podarunku. Oczywiście zgodziliśmy się i zaczęła się żmudna praca nad choinkami,bałwankami,dekoracjami świątecznymi,by ozdobić trochę nasz internat. Najcięższą częścią projektu było ukrywanie przed wszystkimi tego co robimy. Z Panią J. robiliśmy choinki,bałwanki i rysunki świąteczne,natomiast z Panią A. robiliśmy inne,bardzo podobne rzeczy. W międzyczasie graliśmy w różne gry,co pomagało nam rozluźnić umysł przed nastepnymi etapami. Pod koniec tego projektu postanowiliśmy, iż nauczymy się jakiegoś wiersza i bedziemy recytować w Wigilię. Koniec końców nadeszła ta chwila,kiedy mieliśmy recytować. Jednakże nie udało nam się wyrecytować wiersza,gdyż okazało się,że wiersz jaki wybrała nasza koleżanka dla siebie jest zbyt dziecinny,a do tego Pani A. powiedziała,że lepiej ja recytuję. W czasie Wigilii mogliśmy usłyszeć przepięknie wykonaną kolędę w wykonaniu Pani,która jest tenorką. Gośćmi na Wigilii oprócz Prezydenta miasta,byli księża,a także jedno małżeństwo bardzo ważne w mieście.
Po przywitaniu wszystkich ułamaliśmy się opłatkiem i złożyliśmy sobie życzenia. Potem przystąpiliśmy do spożywania Wieczerzy, w międzyczasie właśnie słuchaliśmy tych kolęd,a także życzeń składanych przez pacjentów CKR. Na tym właściwie Wigilia się skończyła. Po udanym finale naszego projektu udaliśmy się wszyscy do siebie. I przygotowywaliśmy się do dnia następnego :-).

To tyle. Wiem,że dużo,ale myślę,że najważniejsze zostało przekazane.

czwartek, 26 listopada 2015

Witajcie po długiej przerwie.

Witajcie najmilsi :) Wiem,że znów długo nie pisałam. Niestety czas,jaki mam do dyspozycji,czyli wolny czas jest zbyt krótki,by cokolwiek nabazgrać tutaj. Obecnie zaczęłam rehabilitację z NFZ-tu. Tym bardziej nie jestem w stanie pisać. Nie wspominając o pasjach,o rysowaniu,robieniu zdjęć itd. Dziś piszę,byście wiedzieli co się u mnie dzieje. Byście byli pewni,że żyję i mam się dobrze :).
Piszę również z małą prośbą do Was. Chciałabym prosić Was o udostępnianie mojego apelu o jeden procent. Jednakże ta prośba będzie aktualna na początku stycznia. Na razie czekajcie na informacje o tym. I jeszcze raz bardzo Was przepraszam za zaniedbanie,ale tak jak mówię, czasu jest zbyt mało by opisać tu wszystko co się dzieje u mnie aktualnie.
Chciałabym też,byście byli dobrze poinformowani o wszystkim lub większości rzeczy jakie się u mnie dzieją, dlatego postanowiłam,że wszystko co robię...no dobra prawie wszystko będzie udokumentowane poprzez fotografie i opisy umieszczane tutaj. Niestety nie mogę na razie powiedzieć,kiedy to zrobię i umieszczę tu,ale możecie być pewni,że na pewno to będzie. Jak na razie nie chcę obiecywać,że każdy wpis będzie w ten sposób wyglądał,jednak postaram się,by tak było.
Mam wielką nadzieję,że wytrwacie ten czas,gdy będę nad tym pracować. Wiem,że nie wszystko opisuję,ale to dlatego,by każdy wpis miał to coś,był interesujący,niepowtarzalny. Postaram się również na dniach pokazać swoje postępy odnośnie programowania.
Na dziś już kończę. Muszę iść się przygotować do zabiegów. Trzymajcie się kochani :)

środa, 23 września 2015

Chwila refleksji.

Witajcie moi mili. Wiem,że przez jakiś czas nie pisałam,ale musiałam przemyśleć parę spraw,skupić się na nauce,na rehabilitacji,która coraz częściej dodaje mi sił. Niestety teraz miałam chwilowy zastój przymusowy jeśli chodzi właśnie o rehabilitację. Ale od jutra już do tego wracam mimo złego samopoczucia,ale nie poddam się :) Bo kto jak nie ja? Nikt tego za mnie nie zrobi. Nikt się za mnie nie usprawni. Nie dokona tego,co jest przeznaczone dla mnie. Moja samodzielność. To właśnie o niej chciałabym dzisiaj napisać. Często nachodzą mnie myśli co, jeśli nigdy nie będę sprawna na tyle,by móc osiągnąć to,co jest niemożliwe? Co jeśli czeka mnie walka o moją sprawność, aż do samego końca mego żywota? Jeśli coś mi nie wyjdzie,co wtedy? Jedno jest pewne. Walka trwa i będzie trwać tak długo, jak długo starczy mi sił. Póki mam motywację, by stać się jak najbardziej samodzielna. By nikt nie musiał zastanawiać się jak i w czym pomóc. Nie chcę wiele, jednak chcę być samodzielna i szczęśliwa, bo nie chodzi o to, by być jak najbardziej wpływowym, a o to, by mimo ograniczeń ciała robić wszystko co się kocha.


Pragnę, by wszyscy mieli żywy przykład, że wszystko jest możliwe, jeśli się tego chce. By wszyscy zrozumieli,że każdy człowiek,nawet ten,który nie jest do końca sprawny może osiągnąć wszystko co tylko chce,biorąc pod uwagę swoje możliwości.

Na dzisiaj kochani to tyle. Taka krótka chwila refleksji. Trzymajcie sie paaa :*

czwartek, 23 lipca 2015

Witajcie. Wiem,że strasznie długo nie pisałam tutaj nic,ale szczerze mówiąc nie chciało mi się i trochę czasu nie było. Mam nadzieję,że mi to wybaczycie :-). A teraz trochę poważniej. Mam dla Was parę bardzo ważnych informacji. Otóż,na wstępie chciałam wspomnieć o tym,że postanowiłam usunąć parę swoich stron,w których jestem administratorką,ale nie grupy. Nie wyrabiam się z czasem i przez to niestety statystyki spadają. Blog,tak jak był,tak będzie. Oczywiście nie obyło się bez bicia się w myślach,czy usunąć,czy zostawić. Ostatecznie jednak dalej go prowadzę. Niestety już nie z takim skutkiem jaki zamierzałam początkowo,ale cóż. Życie toczy się dalej. I wice wersa :D Trzymajcie się,do jutraa :*

czwartek, 9 lipca 2015

Witajcie kochani.


         Wiem,że zaniedbałam Was trochę,ale niestety przez kilka dni nic nie mogło mi wpaść do głowy. Miałam blokadę twórczą. Jednocześnie chciałabym podzielić się z Wami jednym bardzo ważnym wydarzeniem,a mianowicie tym,że byłam na weselu. Za pewne zapytacie U kogo? Otóż byłam na weselu znajomego. Był to bardzo upalny dzień dlatego też pobawiłam się u niego tylko do 23. Wybaczcie,że tak mało,ale bardzo się spieszę,gdyż wszyscy domownicy już śpią,a tylko ja hałasuję. Nie chcę nikogo pobudzić także do usłyszenia :). Aha...poniżej zamieszczam kilka fotek z tego dnia:                                                                                                                            

                                                                                                                                                                                                                                               






piątek, 15 maja 2015

Nietypowa prośba nr 1

Witajcie kochani. Piszę do Was z nietypową dzisiaj sprawą. Otóż od północy trwa głosowanie na Miss Polski na wózku 2015,w którym biorę udział. Dlatego też chciałam prosić Was o parę głosików na mnie,oczywiście jeśli nie macie nic przeciwko temu.

Strona na której można głosować to jedyna-taka.pl, natomiast odnośnik bezpośredni do głosowania na mnie to http://jedyna-taka.pl/miss,9,klaudia-chmielewska.html. Jeśli chcecie zagłosować to skopiujcie do przeglądarki ten link. Jeden sms raz dziennie. Głosowanie trwa od dzisiaj do 15 czerwca 2015 roku do północy. Tóż po północy nie można już glosować.

piątek, 1 maja 2015

Witajcie kochani. I wybaczcie.

Witajcie. Wiem,że strasznie długo nie pisałam tutaj nic,ale szczerze mówiąc nie chciało mi się i trochę czasu nie było. Mam nadzieję,że mi to wybaczycie :-). A teraz trochę poważniej. Mam dla Was parę bardzo ważnych informacji. Otóż,na wstępie chciałam wspomnieć o tym,że postanowiłam usunąć parę swoich stron,w których jestem administratorką,ale nie grupy. Nie wyrabiam się z czasem i przez to niestety statystyki spadają. Blog,tak jak był,tak będzie. Oczywiście nie obyło się bez bicia się w myślach,czy usunąć,czy zostawić. Ostatecznie postanowiłam,że go zostawię. Mimo,że mało tu piszę,to mam nadzieję,że ktoś tu jeszcze zagląda.Powoli kończą mi się pomysły na wpisy,ale nie zostawię was,choćby walił się świat. W sobotę 2 maja najprawdopodobniej pojadę na quady więc możliwe,że będą jakieś nowe fotki. Ale to jutro. Natomiast w ostatnich dniach byłam w Warszawie w Łazienkach.Pogoda, którą mieliśmy nie rozpieszczała,ale nie było też zimno i mokro. Parzyło trochę słońce,ale taką pogodę właśnie lubię :-). A to parę zdjęć z mojej wyprawy do Łazienek :D









Kolejną rzeczą jaką chciałabym Wam przestawić jest mój projekt,który jeszcze nie jest w pełni skończony,ale uchylam dla Was rąbka tajemnicy. Chyba już kolejnego z resztą. Pamiętacie jak wspominałam Wam o dużym projekcie,który mam w planach do zrobienia? Otóż postaram się ten projekt jakoś na dniach lub w ciągu kilku tygodni, jak nie miesięcy wprowadzić w życie. A zacznę chyba od jutra. Ale jeszcze nie wiem. Roboczą nazwą projektu będzie "Wyprawy życia". Jutro natomiast zamierzam pojechać do Szarejek,ale to zależy od pogody oczywiście :-).

No. To chyba na dzisiaj koniec. Jutro opowiem Wam więcej :-). Wybaczcie kochani,że tak rzadko piszę. Nie chcę po prostu opowiadać Wam jak nudno było itd. Wolę pisać o dniach,w których coś się dzieje,a nie jak to przez najbliższy czas było stoi w miejscu. Trzymajcie się kochani i udanej majóweczki :-)

piątek, 20 lutego 2015

Tak sobie myślę...

Tak jak w tytule napisane: Tak sobie myślę. Myślę i w zasadzie nic wymyślić nie mogę. Mam mętlik,a dlaczego? To już zostawię dla siebie. Wydarzyło się trochę niezbyt dla mnie miłych wydarzeń, o których chciałabym już zapomnieć,ale nie mogę. Zwłaszcza,że w niedzielę czeka mnie rozmowa z pewną osobą...Tamten wieczór chyba zapamiętam już na zawsze. Ale nie chcę o tym pisać. Oprócz tej sprawy to nawet nieźle się trzymam,tylko ten mętlik nie daje spokoju. W szkole nawet dobrze. Przez trzy dni nie chodziłam do niej,ponieważ byłam zwyczajnie przeziębiona,ale od wczoraj już normalnie chodzę. Po prostu nie chciałam zarażać. Leczyłam się swoimi lekami. Piłam dużo ciepłych napoi,a także starałam się dużo jeść,co niestety przy chorobie bywa trudne,bo zwyczajnie nie mam wtedy apetytu.
Po tych trzech dniach, które były takie jakbym była chodzącym trupem przyszedł całkiem radosny czwartek,a dzisiaj to już w ogóle zarąbisty nastrój. Ale,ale wracając do wczorajszego dnia. Cały czwartkowy ranek mieliśmy lekcję z jednym nauczycielem i to łączone z drugą klasą. W której oczywiście jest ta pewna osoba, o której ciężko mi zapomnieć. Chociaż nie wiem,czy chciałabym w ogóle zapomnieć. Po lekcjach poszliśmy na obiadek i całe po południe z wieczorem wolne. Ja spędziłam to tak jak najbardziej lubię. Słuchając muzyki i śmiejąc się z przyjaciółmi,których mam zarąbistych. Dzięki nim nigdy się nie nudzę,a i nigdy nie jestem smutna  Kocham Was !  (myślę,że te osoby wiedzą o kim piszę ). Natomiast dzisiaj rano standardzik,jak to bywa w tygodniu mieliśmy lekcje. Potem standardowo mieliśmy obiad,ale nie taki zwyczajny. Ta pewna osoba poszła ze mną na kebab. Niby dobrze,niby nic szczególnego,ale to powoduje większy mętlik,bo tyle jest pytań bez odpowiedzi. Po tym obiedzie wróciłam do siebie,ale po drodze spotkałam dwa razy ojca tejże osoby. Nie wiem,co myśli o mnie jego ojciec,ale na pewno nic dobrego. W sumie się nie dziwię,bo za to nawet sama siebie nienawidzę. A teraz właśnie siedzę,bazgrzę dla Was ten wpis i tak sobie myślę,dumam nad tym,co mną kierowało przez ten czas. Jednakże powiem Wam szczerze,że chyba jednak się cieszę z tego, co tak na prawdę się stało. Mam tylko nadzieję,że ta osoba nie ma mi za złe tego co teraz napisałam. Myślę,że po weekendzie jakoś to wszystko się ułoży. Ach zapomniałabym jak to zawsze ja...w poniedziałek trzymajcie za mnie kciuki. Mam kolejne badania. Żadnych nowości odnośnie mojego zdrowia nie ma,ale nie wróży to nic dobrego, mimo,że od maluśkiego dziecka mam problemy zdrowotne. Więc to nie powinno mnie już dziwić,a jednak czasami zdarzają się takie momenty,że mam już czasem wszystkiego dość. Pewnie przesadzam,ale niepewność jest zawsze. Także tego. Jeszcze raz trzymajcie kciuki i bądźcie zdrowi  To na dzisiaj na tyle. Wiem,że się troszeczkę rozpisałam,ale co zrobić. Taki okres. Na koniec powiem Wam jeszcze,że nie ważne jest jak bardzo się coś schrzani,zawsze można to naprawić  Kocham Was jeszcze raz ! 

środa, 11 lutego 2015

Wracam po długiej przerwie.

Kochani na wstępie przepraszam za nieobecność,ale jak wiecie z poprzedniej notki miałam dosyć trudny okres do zwalczenia. Badania,badania i jeszcze raz badania. Wczoraj oczywiście musiałam także iść do lekarza P. Dr.J.Z.,ponieważ trzeba było ustalić znów zabiegi rehabilitacyjne w CKR(Centrum Kompleksowej Rehabilitacji). I przy okazji załatwiłam sobie kolejne badanie ogólne moczu. Chcę sprawdzić,czy dwutygodniowa kuracja antybiotykowa pomogła. Mam wielką nadzieję,że już tej opornej na wiele leków bakterii nie ma. A tak ogólnie to uznałam,że czas się odezwać do moi ukochanych czytelników :). Ten okres,który mam za sobą minął mi zdecydowanie szybko,ale to dobrze,gdyż nie lubię wszelkiego rodzaju konsultacji lekarskich. Wieczorkiem jeszcze tylko po wynik i wszystko się okaże,czy coś ta kuracja pomogła. Stres mi od rana towarzyszy właśnie z powodu tego,co opisałam wcześniej lecz nawet,jeśli wyniki nie będą do końca dobre,to nie załamie mnie to ani troszku. Ale,ale nie tylko o tym chciałam pisać. Od jakiegoś czasu pracuję nad sekretnym projektem,o którym do teraz nic nie chciałam pisać,gdyż dalej staram się ogarnąć pewne kroki. Ale przyszła pora,by zdradzić dla Was parę szczegółów. Uznałam,że lepiej będzie jeśli będziecie wiedzieli co się będzie ukazywało na mojej stronie za jakieś dwa lub trzy tygodnie. Otóż chciałabym wprowadzić na stronie taką podstronę jak wideo-wpisy,czyli nagrywałabym krótkie od 5 do 10 minut filmiki ukazujące jak sobie radzę z załatwianiem transportu(to znaczy z wsiadaniem do autobusów,metra,tramwajów itd.),czy z załatwianiem pilnych spraw związanych z codziennymi czynnościami,jak i również z moimi treningami. Oczywiście mam świadomość,że może mi się to nie do końca udać,ale myślę,że jestem w stanie to zrealizować :) Cóż kochani to tyle. Lecę na obiadek. Może wieczorkiem coś jeszcze naskrobię :) Buziaczki kochani moi :*! W komentarzach powiedzcie co tam u Was słychać :)

środa, 21 stycznia 2015

Przerwa.

Kochani wiem,że od ostatniego wpisu trochę minęło,ale niestety nie mam zbytnio czasu na pisanie jakichkolwiek wpisów. Mam trudny okres do zwalczenia. Badania,badania i jeszcze raz badania. Do tego przyjmuję antybiotyk,a niedługo kolejny i mam nadzieję ostatni. To tak pokrótce o tym z czym się borykam. Wierzę,że będzie dobrze i znów się odezwę. Tym razem z dobrymi wieściami :) Nie martwcie się,szybko się z tym uporam :) 1 lutego wracam do szkoły i wtedy systematycznie zacznę Wam opisywać co robię,jak z ocenkami i moimi postępami w rehabilitacji. Kto wie może coś zdradzę odnośnie projektu,który mi sie w głowie zrodził i z którego realizacją walczę :D Paa! Do usłyszenia

środa, 14 stycznia 2015

Wczoraj smutno, dziś lekko weselej.

Tak, jak w temacie. Wczoraj pisałam wpis o śmierci bliskiej mi osoby,która dawała każdemu motywację tym,co robiła i tym,co mówiła. Natomiast dzisiaj chciałam opowiedzieć Wam o tym,co przypomniało mi się także wczoraj,lecz nie miałam siły na weselszą formę wpisu,a dziś mimo bólu i żalu w sercu postanowiłam,że jednak napiszę,coś co spowoduje u Was uśmiech,a dla mnie będzie ukojeniem duszy i wspomnieniem miłych chwil z kimś niezmiernie bliskim dla mego serca.

A więc wczoraj rozmawiając ze swoim chłopakiem Krzysiem na różne tematy,ale w pewnym momencie zeszło nam trochę na wspomnienia chwil wspólnych w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Konstancinie-Jeziornie. Jednym ze wspomnień,by to,jak szliśmy jeśli dobrze sobie przypominam do barku nad główną recepcją i basenem. Wtedy zjechałam w dosyć zabawny sposób z zjazdu. By nie spaść do tyłu musiałam co chwilę puszczać się barierki co wyglądało tak jakbym kicała jak królik. Oczywiście mnie jako pierwszej odbiła "palemka"(czyli głupawka) i zaczęłam się śmiać jak głupia,Krzyś oczywiście się dołączył. Po czym udaliśmy się właśnie do tego barku,gdzie rozmawialiśmy.

Później,czyli gdzieś około godziny 21:30 włączyłam sobie radyjko MMS Muzyka Miła Sercu,który serdecznie polecam dla tych,którzy chcą dobrze się zabawić lub odprężyć po ciężkim dniu w pracy/szkole itd. Podczas,gdy słuchałam tego radia napisałam właśnie wczorajszy wpis,który może nie jest taki jak reszta moich wpisów,ale musiałam wyrzucić z siebie swoje emocje. Wiem,że krótko ostatnio było napisane,ale wielu faktów nie chciałam pisać z takiej racji,że szanuję Asię i jej rodzinę i nie chciałam sprawiać im większego bólu po stracie najbliższej im osoby wspomnieniami,o tym co się na prawdę wydarzyło. Wolę,żeby tylko jej rodzina wiedziała o tym co się stało i ewentualnie jej znajomi,którym dawała pełno powera i była wsparciem w wielu sprawach. Wiem,o tym doskonale,gdyż sama się do niej zwracałam,gdy miałam chwile zwątpienia. Wiele razy też jej pomagałam,choćby podczas Wyborów Miss na Wózku,gdzie obie kandydowałyśmy do tytułu Miss na Wózku, podczas którego prosiłam dla niej o głosy i bardzo się cieszyłam, jak doszła,aż do finału. Mimo,że nie wygrała i tak jest zwyciężczynią. Zwyciężczynią życia.

To tyle moi drodzy. Może trochę długo,ale cóż chciałam opisać wam zabawne w moim życiu wspomnienie i nawiązać trochę do wczorajszego wpisu,gdyż w ogóle wczoraj nie miałam siły na opisanie tego co jej zawdzięczam i tego,że warto sobie nawzajem pomagać. Dzięki Asiu! Na zawsze w mojej pamięci i w moim sercu,jako bohaterka dla wielu ludzi ;* [*]

wtorek, 13 stycznia 2015

Smutno...bo jak można inaczej wyrazić to co dzieje się teraz u mnie...

Nie wiem od czego zacząć...nie wiem co pisać...Śmierć...najgorsza rzecz w życiu człowieka...
Wczoraj odeszła bliska mi osoba,którą poznałam kilka lat temu,podczas obozu rehabilitacyjnego. Nic nie wyrazi tego,co czuje rodzina tej osoby. Nic nie jest w stanie zastąpić tejże pięknej,zawsze uśmiechniętej,inspirującej każdego do działania osoby, której wszędzie było pełno. Pokazała wielu z Nas,że WARTO WALCZYĆ o swoje MARZENIA.Mimo ograniczeń ruchowych jeździła na koncerty,spotkania ze znajomymi...

Wybaczcie,że tak krótko,ale kompletnie nie mam ochoty na nic...Asiu,wiem,że tego już nie przeczytasz...Ale pamiętaj,że to dzięki TOBIE wielu ludzi zaczęło zmieniać coś w swoim życiu. Dałaś OGROMNEGO kopa w tyłek dla tych,którzy tego potrzebowali. Na ZAWSZE w Mej Pamięci Asiu...[*]

Zupełna nowość.

Miałam wczoraj napisać,ale napiszę dziś. Załatwiając wczoraj sprawy związane z dofinansowaniem na dwutygodniowy turnus rehabilitacyjny, itd.; oraz idąc do lekarza rozmawiałam z mamą na temat praktyk,które czekają mnie w maju 2015 roku,ale muszę już sobie załatwić miejsce,gdzie je odbędę. Tak więc, wracając wczoraj od lekarza zaszłam jeszcze do babci,bo mama musiała wysłać jeden list i poszła w sprawie moich praktyk do miejskiej gazety i tam z nimi zaczęła rozmawiać. Gdy się dowiedziałam,że pani,która kiedyś przeprowadziła ze mną wywiad,a w gazecie jest naczelną panią redaktor zgodziła się mnie przyjąć na praktyki w maju, podzieliłam się tą wiadomością jeszcze z babcią i zaczęłam z mamą rozmowę, o tym,co jej pani powiedziała. Tak więc, od wczoraj zaczęłam się interesować na czym polega ta praca.
Kto wie może się sprawdzę i tak jak pani mówiła,cytuje: " Jeśli Klaudia się sprawdzi,to z chęcią ją przyjmiemy do naszego grona i miło ją wśród nas widzimy.",będę w gronie redaktorów,dziennikarzy. I być może będę pisała reportaże, o tym, jak ja widzę to miasto.

Bardzo,ale to bardzo będę się starać,by wypaść,jak najlepiej,chociaż jak wiem nie wszystko może wyjść po mojej myśli.

To chyba na tyle na temat praktyk. Byłam jeszcze wczoraj na treningu,ale znów  nie udało mi się zrobić zdjęcia. A to za sprawą tego,że ja niestety swoim telefonem nie jestem w stanie sobie zrobić zdjęcia,a mama nie mogła znaleźć telefonu w swojej torebce,choć jak się okazało był tam cały czas. Na następny raz postaram się już mieć fotkę i szczegółowo opiszę Wam trening. Wczoraj był taki dość krótki,bo było strasznie mroźno i nie dało się dłużej być na tym mrozie.

Trzymajcie się kochani. Mam nadzieję,że nie zanudziłam Was tym wpisem. Ciao :* !

czwartek, 1 stycznia 2015

Wiem,że już troszkę przesadzam dzisiaj,ale tak jakoś wyszło :)


Tak sobie siedzę i myślę nad tym co tak na prawdę znaczy cierpienie, czym w ogóle jest i oto natknęłam się na swój tekst,który napisałam pod koniec grudnia,a dokładnie 29 grudnia 2014 roku o godzinie ‏‎12:31. Postanowiłam,że ten tekst umieszczę tutaj ze względu na sentyment jaki mam do niego. A oto i on:

Wierz w marzenia,bo w nich ukryte są bramy do wieczności...

Cierpienie jest czymś,co uczy drugiego człowieka pokory,
zmusza do myślenia nad własnym życiem,zdrowiem...
To cierpienie jest czymś,co pozwala nam pokazać jak wiele możemy znieść,
jak dużo jesteśmy w stanie unieść,by udowodnić
jak bardzo ważne jest życie i jak wartościowymi ludźmi jesteśmy...

Cierpienie pozwoliło mi doświadczyć,z czym przyszło mi się zmierzyć,jak dużo przejść,
by być tu,gdzie jestem. Być w miejscu,gdzie,mało kto do tej pory przybył,
by wygrać swoją walką. Gdzie mało kto zwyciężył ze sobą,swoimi słabościami.
Dlatego z tego miejsca chcę każdemu udowodnić,że mimo cierpienia jesteśmy w stanie
zrobić bardzo dużo,a może i nawet więcej...

Wiele ludzi tylko marzy,wiele zamyka się w swoich czterech ścianach,bezpiecznym miejscu.
Mało który wychodzi z cienia,by pokazać jak wiele można osiągnąć mimo ograniczeń...
Wierzmy w marzenia,bo one pozwalają nam choć na chwilę zapomnieć o chwilach cierpienia,
słabościach. Dzięki nim możemy zrobić to,czego nie zrobił jeszcze chyba nikt.

Nowa forma

Nowy rok,nowy czas,nowy wygląd. Tak jest od dzisiaj wygląd mojego bloga się zmienia na zupełnie inny,nietuzinkowy,magiczny. Zmieni się także wiele innych rzeczy związanych z blogiem. Np. wpisy, w który będę zamieszczała nie tylko newsy z zdjęciami, czy muzyką,ale także różnego rodzaju moje przemyślenia dotyczące moich codziennych dni. Postanowiłam także,że z każdego mojego sukcesu, nie ważne czy małego, czy dużego będę wstawiała krótkie bądź długie relacje. Nie tak jak to było dotychczas co kilka dni,ale codziennie. Przynajmniej się postaram,by nie wyglądało to tak, jak w tamtym roku.

Ps.1.Jeszcze raz wszystkiego dobrego w nowym roku kochani. Dla Was jak i dla Waszych bliskich.
Ps.2.Zapomniałabym o najważniejszej rzeczy. W tym roku postaram się przygotować Wam coś niezwykłego,coś czego jeszcze nie widzieliście. Ale o tym już niebawem. Tak więc trzymajcie się kochani, niech ten rok będzie dla Was jak najlepszym czasem do spełniania swoich marzeń i dzielenia się swoją radością z bliskimi. Do usłyszenia niebawem. Mua :* !

Witajcie w nowym roku :)

Tak jak obiecywałam w poprzednim wpisie odzywam się do Was po NOWYM ROKU 2015. Tak więc czego Wam życzyć kochani ? Przede wszystkim zdrówka,szczęścia,pomyślności i samych sukcesów w tym nowym roku. Dużo pieniędzy dla tych pracujących,dla uczących się samych sukcesów edukacyjnych,a przede wszystkim dla Nas wszystkich życzę jeszcze SPEŁNIENIA MARZEŃ. Oby ten rok przynosił Wam jak i mnie same dobre momenty życia i oby był lepszy od poprzedniego :)

Osobiście zamierzam w tym roku więcej trenować;ćwiczyć,by być bardziej wysportowaną i pełną energii osobą. Pamiętajcie,że ograniczenia nie mogą nami rządzić,a wręcz odwrotnie to my powinniśmy nimi zawładnąć. Ograniczenia istnieją w naszych głowach,dlatego powinniśmy je przezwyciężyć. Czegóż więcej można życzyć? Chyba jeszcze tego,byście nie poddawali się,gdy Wam coś nie wyjdzie.

Dzięki Wam za wszystko. Mam nadzieję,że ten rok będzie równie obfity w wpisy i komentarze jak poprzedni albo będzie bardziej obfity. Trzymajcie się i do usłyszenia już niedługo :) Może nawet jeszcze dziś :)

niedziela, 21 grudnia 2014

Odświeżony kominek,świąteczne przygotowywania do Bożego Narodzenia i Trzeci Jarmark Świąteczny w Olecku, a także rola Świętego Mikołaja,w którego wcielił się ktoś szczególny:)


Tak jak obiecałam ostatnio przedstawię Wam relację z Jarmarku Świątecznego. Mam też dwa Was dwie inne ciekawe informacje. Pierwsza dotyczy świątecznych przygotowań do Bożego Narodzenia,a druga odnowionego kominka. Może zacznę od tej dotyczącej kominka. Otóż wczoraj moja mama wpadła na pomysł,by zamienić nudny biały kominek na bardziej fikuśny,tj.: dodała trochę cegiełek. Cały rezultat możecie podziwiać poniżej:

 Może efekt nie jest taki jaki zamierzała,ale prezentuje się na prawdę fajnie :)

Drugą rzeczą jest robienie pierniczków. Jak co roku 21 grudnia, także dziś robiłyśmy z moją mamą pierniczki. Nie zawsze nam się udawały,ale w tym roku jestem szczególnie szczęśliwa,ponieważ udały nam się szczególnie te pierniczki,a nie tak jak w tamtym roku,czyli wtedy co nam się spaliły. W tamtym roku za bardzo się spieszyłyśmy,a w tym jakoś spokojnie przy dobrej muzyce zrobiłyśmy pierniczki. A efekty i część pracy możecie zobaczyć poniżej:











Są to początki przygotowywania się do Świąt Bożego Narodzenia :) Z tej też okazji chciałabym przedstawić Wam troszkę jak nasze miasto ten przedświąteczny czas aktywnie spędzało. Otóż na Placu Wolności w Olecku. O godzinie 11:00 nastąpiło rozpoczęcie Jarmarku Świątecznego, podczas którego można było kupić rękodzieła,ozdoby świąteczne, potrawy i wyroby regionalne,domowe wypieki, gorące napoje. Podczas Jarmarku była tez loteria Świąteczna,występy taneczne takich grup jak: Na Maxa,Dancehall(z Kowal Oleckich),występ Anielskiego Chóru ( z Olecka), koncert kolęd, podczas którego wystąpili: Oleckie Echo,Prząśniczki, Świętajniacy,Wielczanki,podopieczni ŚDS(Wronki,Olecko),WspaKi,Aneta Wijas. Po godzinie 13:00 odbył się konkurs na najlepszą potrawę wigilijną, konkurs na najładniej ozdobioną bombkę w holu kina "Mazur". O godzinie 14:00 zawitał do Olecka Święty Mikołaj, który pytał dzieci,czy były grzeczne w tym roku i rozdawał prezenty. Wszystko to zakończyło ogłoszenie wyników konkursów oraz loterii Świątecznej. Zdjęcia z tego wydarzenia dostępne są na stronie www.olecko.wm.pl. Poniżej macie jeszcze ode mnie zdjęcia Świętego zrobione z przypadkowymi ludźmi :) :



Ale to nie wszystko moi drodzy. Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam dużo zdrówka,Świąt spędzonych w rodzinnym gronie,samych pomyślnych dni w nadchodzącym Nowym Roku 2015. No i oczywiście szampańskiej zabawy w Sylwestra 2014/2015 :)


Dziękuję Wam za wszystko kochani. Za to,że cierpliwie czekacie na kolejne wpisy na tym jakże cudnym blogu, na którym może nie za wiele się dzieje,ale jak już coś się zacznie dziać,to jest to mile odbierane i po prostu za to,że jesteście. Kocham Was za to :). Jeszcze raz życzę wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! Trzymajcie się i do usłyszenia już niebawem w NOWYM 2015 ROKU. Buziaczki!

Ps. Dzięki Mamo za udostępnienie mi tych zdjęć z Jarmarku Świątecznego, jak i zdjęcia kominka w nowej osłonie :-* Kocham Cię Bardzo Mamo :-*





środa, 17 grudnia 2014

Hej hej! :D Witajcie moi kochani. Odzywam się znów :-D




Tak jak w tytule odzywam się znów :-D U mnie wiele się ciekawego wydarzyło od czasu powrotu do domu 13 grudnia br. Ale zaczynając od początku. Moi drodzy z pewnością wiecie,że walczę ze swoimi słabościami,co do słodyczy i napoi gazowanych. Może i nie zrezygnowałam całkowicie z tego jeszcze,ale to NADEJDZIE prędzej, czy później. Mimo tego dowiedziałam się w czasie powrotu,że jest mnie o połowę mniej,czyli wnioskując ćwiczenia i drobna dietka pomagają :) A to mnie bardzo cieszy. Nawet nie wiecie jak bardzo takie rzeczy mogą człowieka uszczęśliwić. Od tego czasu troszkę minęło, lecz nie zaprzestanę ćwiczyć i dbać o siebie. Teraz do tego dojdzie coś więcej niż tylko dieta i ćwiczenia. Do tego wszystkiego dojdą też treningi w terenie. A dlaczego? Cóż...ćwiczenia połączone z zabawą z psem i to na świeżym powietrzu dobrze wpłyną na mój organizm. Będzie mi się lepiej spało itd.

Dzisiaj natomiast postanowiłam przejechać się wózkiem na warsztaty rękodzielnicze,gdzie zrobiłam piękną bombkę trójwymiarową i wieniec na drzwi lub na szafkę :-D. Lecz zanim jeszcze dojechałam na miejsce odwiedziłam swoją babcię. Porozmawiałam z nią trochę. Dowiedziałam się od niej,że widać znaczącą zmianę w moim wyglądzie. Buzia szczuplejsza,sylwetka też. To tylko bardziej mnie ucieszyło :-). Wracając do domu porozmawiałam sobie jeszcze z mamą,o tym co dzisiaj było i o niedzielnym Jarmarku Świątecznym, na który zamierzam z mamą i psem iść. Mam nadzieję,że mimo mrozu będzie ciekawe i będzie jak porobić zdjęcia by wszystko WAM udokumentować :-).

Na dziś to tyle. Może i mało opisałam,ale i tak będziecie mieli co czytać :-D. Także tego. Trzymajcie się i do usłyszenia w niedzielę lub poniedziałek :-)

Ps. Ach no i zapomniałabym o najważniejszym. Nie przyjechałam do domu bez powodu. Otóż mamusia postanowiła,że weźmie mnie wcześniej do domu niż 19 grudnia, gdyż wczoraj odbyła się komisja orzeczeniowa(w sprawie stopnia niepełnosprawności), na której jak się okazało wcale nie musiałam być obecna. Tak więc przyjechałam do domu i obijam się w domu :-). Ale to już niedługo, bo prawdopodobnie w następnym tygodniu dostanę piąte kółko do wózka, to znaczy dostawkę do wózka, którą montuje się do podnóżka. A,że mam wysoki podnóżek to musieli coś do niej domontować. Także od następnego tygodnia zaczynam poważne treningi,a jutro zaczynam ćwiczenia w domu :-). Muszę tylko dostać ten beret na którym dobrze mi się ćwiczy równowagę. I do roboty. Jak to mówią " bez pracy nie ma kołaczy " :-)

wtorek, 9 grudnia 2014

Ciąg dalszy walki ze swoimi słabościami.

Kolejny dzień walki o figurę i kolejne chwile zwątpienia. Walczę,bo wiem,że muszę i mam dla kogo :) Nie zrezygnuję z tego,bo czuję się silniejsza i do tego wszystkiego zdeterminowana do jeszcze większej walki. Dużo jeszcze przede mną,ale i nie za mało już za mną. Mam tylko nadzieję,że moje wysiłki nie pójdą na darmo i,że ci,którzy uważają,że jestem słaba zobaczą, jak to wygląda z mojej perspektywy i to,że jestem silniejsza niż im się wydaje. Może dzięki dużej aktywności nie tylko schudnę,ale także wzmocnię swoje ręce za pomocą, których robię praktycznie wszystko. Do tego dzięki takiej aktywności wiem,że wzmocnię pewność siebie i nie będę się tak złościć, jak to bywa dosyć często. Dzisiejszy dzień,który był też trochę dla mnie ciężki i tak uznaję za udany,ponieważ udało mi się zrobić to, czego nigdy bym nie zrobiła sama z siebie. Myślałam,że nie dam rady pokonać kolejnych słabości,ale udało się i to jest dla mnie najważniejsze. Najważniejsze osoby i sytuacje są w moim sercu na wieki. Ciągnie mnie co prawda do słodyczy i napojów gazowanych itd i mimo,że czasami mi to nie wychodzi, to jestem z siebie dumna,bo dzisiaj udało mi się nie skusić na żadne słodycze. Z napojami mam większy problem,ale i to przezwyciężę,bo przecież nikt tego za mnie nie zrobi. To moje życie, ja jestem panią swojego losu i to ja decyduję,co powinnam dla swojego dobra zrobić. Także zaplanowałam sobie,że nie będę często piła takich napoi, aż w końcu przestanę w ogóle je pić. Przyznaję się otwarcie,że piwo też się piło i to czasami za często,ale i to zostaje pomalutku przezwyciężone. Zgodzę się,że raz na jakiś czas można wypić,ale w rozsądnych ilościach i tylko,gdy jest okazja. Czyli od święta. Dzięki paru osobom zrozumiałam,że życie jest zbyt piękne,by niszczyć sobie zdrowie fizyczne i psychiczne różnego rodzaju używkami. Nikt nigdy mnie nie namówi do zażywania narkotyków,picia alkoholu,czy do palenia. Bo wiem,że to N I E  T Ę D Y  D R O G A ! Swoje problemy należy rozwiązywać własnym zdrowym rozsądkiem. Zamiast uciekać w używki trzeba walczyć ze wszystkich sił o to,co jest dla nas najważniejsze w życiu.O to,co się kocha i to,co powoduje,że jesteśmy szczęśliwi.Co daje nam siłę do pokonywania trudnych chwil,własnych barier,problemów,niedoskonałości.Co każdy z nas ma w sercu, trzeba to tylko znaleźć w jego głębi.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

8 grudnia, a ja do tego czasu nie dałam żadnej notki. Ehh...ciężkie życie "studenciaka" :D

Witajcie. Na początku powiem parę słów wyjaśnienia czemu nie było notki od 30 listopada. No więc zaczęło się od tego,że przez cały okrągły tydzień nie wiedziałam,gdzie się podziać i co ze sobą zrobić. NFZ dało mi się we znaki,ale mniejsza o rehabilitację. Chodzi o to,że zwyczajnie nie miałam ochoty na pisanie. A dlaczego? Już wam mówię. Nie chciało mi się pisać z takiej racji,że po prostu snułam się jak cień własnego ciała. Ponury tydzień i tyle.
Co do diety to mam jej pomału dość,ale STARAM się! i chyba mi jako tako wychodzi. Skwituję to tak: "Zamiast chudnąć,przybieram na wadze." - tak więc wygląda moja dieta. Mimo szczerych chęci mało ruchu daje się we znaki. Biegać nie biegam,bo niby jak na wózku można biegać? Można tylko szybko jechać. Ale mniejsza. Tak więc z "bieganiem" jest ciężko,bo zimno,częściej jest szarówka za oknem niżeli słońce,a jeśli słonko już wyjdzie to od groma roboty jest: "Sorry,taki mamy klimat..." - życie,samo życie.

Ale dość marudzenia. Tydzień minął i znów wracam do pisania. Wiem,że was zaniedbuję itd,ale to nie moja wina,a z góry narzucone obowiązki każące mi ciągle coś robić. Trzymajcie kciuki za mnie jutro,gdyż piszę sprawdzian i mam nadzieję,że chociaż na 3 wyciągnę. Oby...

To tyle na dzisiaj. Obiecuję,że postaram się pisać najczęściej jak się da,ale wiecie,jak to z weną twórczą i z obowiązkami. Tak więc raz na tydzień lub na kilka dni będzie zamieszczana notka. Pozdrowionka i życzę miłego wieczorku. Mua! :*

niedziela, 30 listopada 2014

Witajcie moi drodzy.

Witajcie kochani,tak,tak wiem,że mnie długo nie było,ale niestety czasu prawie nie ma. Z rana szkoła,po południu zabiegi rehabilitacyjne i dopiero wieczorki mam wolne,które i tak spędzałam z Krzysiem. Postaram się w ciągu tego tygodnia nadrobić zaległości,gdyż mojego Krzysia nie będzie w Centrum Kompleksowej Rehabilitacji,bo jest w domu z powodów prywatnych. Także wieczorkami powinnam zasiadać i pisać. Zrobię wszystko,by do tego doprowadzić. Pewnie chcielibyście wiedzieć co u mnie, nieprawdaż? No więc tak. Kolejne tygodnie zleciały mi szybko,zwłaszcza,że mam rehabilitację z Narodowego Funduszu Zdrowia, na które trzeba obowiązkowo chodzić,nie ma,że się nie chce. Dla mnie to na rękę nawet,bo planuję zrzucić z 2-3 kilogramy,gdyż jestem z lekka za gruba. Tak też moja rodzina twierdzi,więc wzięłam to sobie do serca,bo niby jak będę w przyszłości funkcjonować,gdy będę gruba? Stąd też zmieniłam swoje przyzwyczajenia żywieniowe i tryb życia,chociaż nie za często mi to wychodzi,ale kto powiedział,że od początku będzie łatwo? Także,tego...nie ma lipy o linię trzeba dbać! Zwłaszcza jeśli chodzi o polepszenie jakości życia. A że wszystko robię rękoma(przesiadanie się z łóżka na wózek,pisanie na komputerze,mycie się,ubieranie itd.),to tym bardziej powinnam o polepszonej jakości życia pomyśleć,czyż nie? :) Wracając jeszcze do ćwiczeń. Dobrze,że jest taka możliwość,ponieważ można nie tylko wzmocnić swoje mięśnie,czy też je zbudować,ale także można wzmocnić lub zbudować mocną wolę :)


Na dzisiaj to tyle,jutro postaram się coś więcej napisać o moich postępach w diecie i ćwiczeniach :) Trzymajcie się całuję pa !!! :)

niedziela, 2 listopada 2014

Pierwszy wpis od bardzo dawna. Konstancin-Jeziorna 2014.

Witajcie kochani. Na wstępie przepraszam,że tak długo nie pisałam,ale zwyczajnie starałam się najpierw ogarnąć szkołę,w której obecnie się uczę.Ale od początku. Po przyjeździe do Konstancina-Jeziorna ulokowałam się w internacie,mieszczącym się w Centrum Kompleksowej Rehabilitacji. Zapoznałam się z kilkoma osobami z swojego roku i starszego roku. Następnie przyszedł czas na rozpoczęcie roku szkolnego. Podczas rozpoczęcia roku poznaliśmy dyrektora szkoły oraz trzech nauczycieli(panów). Początkowo bałam się,że sobie nie poradzę,że nie będę umiała się tam odnaleźć,ale teraz jest o wiele lepiej. Z nauką też jest jak na razie dobrze. Staram się dobrze uczyć i chyba mi wychodzi. Mam tylko nadzieję,że tak będzie do końca szkoły. Że nie spocznę na laurach.

Po wspomnianym uroczystym rozpoczęciu roku każdy poszedł na swoje lekcje. My mieliśmy początkowo ze swoim wychowawcą Panem Wiesławem. Natomiast klasa druga z P.Bogusławem. Po lekcjach przyszła pora na obiad. Gdy go zjedliśmy,udaliśmy się do swoich pokoi. Ja oczywiście rozmawiałam z kolegami i koleżankami. Po pewnym czasie rozpoczęliśmy rehabilitację u Pana Kuby,z którym początkowo omówiliśmy jakie mamy schorzenia i jakie ćwiczenia będziemy wykonywać. Nie licząc paru wojaży w moim przypadku pobyt w tym ośrodku jest dla mnie czymś w rodzaju możliwości usamodzielnienia się.

Całkiem niedawno zaczęłam się bardzo dobrze dogadywać z jednym z chłopaków z drugiej klasy, a mianowicie z Krzysztofem P. Z dnia na dzień zbliżaliśmy się do siebie,aż doszło do tego,że staliśmy się sobie bliżsi niż sądziliśmy. Pewnego dnia wpadliśmy dzięki naszemu koledze Grzesiowi na pomysł,by zobaczyć jak zareagują ludzie na nasz związek. Nie brałam pod uwagę tego,że to się może obrócić w stronę powagi. Miał to być tylko żart,a wyszło z tego coś co jest na prawdę i trwa po dziś dzień.

30 października podczas wspólnego obiadu mojej mamy,wujka,mojego i Krzysia. Mama zaczęła wypytywać mojego kochanego, na co choruje,jakie ma trudności itd. Po tym obiedzie przyszedł czas na pożegnanie się ze swoim lubym i powrót do domu na dwa tygodnie. Cieszę się,że w końcu wróciłam do domu,gdzie tak bardzo tęskniłam,ale szkoda mi trochę tego,że nie mogę spędzić tego czasu wspólnie z chłopakiem. Mam nadzieję,że to co jest między mną,a nim przetrwa dwutygodniową rozłąkę i będzie trwało nadal. Trochę się obawiam tego jak to będzie w szkole po dwutygodniowej nieobecności,ale myślę,że nauczyciele dadzą mi trochę czasu,bym nadrobiła te zaległości.

Tak czy inaczej cieszę się z tego,iż mam z kim spędzać czas w Centrum Kompleksowej Rehabilitacji w Konstancinie-Jeziornie.

Ps1. Nie wiem czy to będziesz czytał Krzyś,ale tęsknię i już nie mogę się doczekać kiedy się spotkamy,pogadamy i uściskamy. Kocham Cię bardzo Misiu :-*

Ps2. Wszystkim,którzy to będą czytać,życzę tego samego co mnie się przytrafiło,czyli miłości oraz zrozumienia. Kochani bardzo wam dziękuję za czytanie tego bloga i wytrwałość. Miałam nie pisać aż do Bożego Narodzenia,ale korzystając z okazji,iż jestem w domciu,chciałam się z Wami podzielić tym, co dla mnie ważne.

środa, 27 sierpnia 2014

Dzień jak wszystkie,a jednak coraz bardziej stresujacy...cd.

No tak pożegnałam się,a zapomniałam o pewnym wydarzeniu,który spowodował,że trochę się zmieszałam i nie wiem dalej jak się do tego odnieść. Mianowicie jedna kobieta poprosiła mnie niby o sprawdzenie czy podjazd dla jej niepełnosprawnego syna nie jest zbyt stromy,a tak na prawdę chodziło o szczerą rozmowę. I właśnie z racji tego,iż rozumiem co obecnie przeżywa ten chłopak,to i tak mam przez to mętlik w głowie. Ale od początku. Gdy wczoraj czekałam pod sklepem babci na moją mamę zaczepiła mnie jedna kobieta, pytając czy ja to ja. Oczywiście potwierdziłam,bo przecież Klaudia Chmielewska,to nie kto inny jak ja :D. Ale wracając do tej sytuacji chciałabym wam powiedzieć,że ta kobieta prosząc mnie o sprawdzenie,czy podjazd dla tego chłopaka nie jest zbyt stromy,dała mi też wiele do myślenia. Mianowicie chodzi o to,że gdy dowiedziałam się na co ten chłopak choruje i jak był traktowany,poczułam złość na tych którzy nie rozumieją,że problemy z poruszaniem się,czy też z innymi rzeczami to wynik CHOROBY,a nie zachowania. Nie rozumiem i pewnie nigdy nie zrozumiem zachowania tych osób,ale wiem,że takie rzeczy nie biorą się znikąd. Wiem,że to wynik niewiedzy jak mają się zachować w sytuacji spotkania się z osobą niepełnosprawną,czy też w sytuacji,gdy ktoś kpi sobie z takiej osoby. Wolą przyłączyć się do tych co się znęcają nad słabszymi,ponieważ w ten sposób dowartościowują siebie nie wiedząc,że krzywdzą tym samym bliźniego. Tak więc po rozmowie z matką tego chłopca wracając do domu,a miałam blisko,gdyż mieszkamy na tym samym osiedlu miałam powód do przemyśleń. Od wczorajszej sytuacji minęło paręnaście godzin,ale ja dalej myślę jak pomóc temu chłopakowi,bo na pierwszy rzut oka,gdy mnie przywitał było widać,że się izoluje,co jest oznaką wstydu z powodu tego,że jest na wózku. Początkowo oczywiście chodził,ale w wyniku pogarszającego się stanu zdrowia musiał przesiąść się na wózek,co spowodowało,że się załamał. Często mam wrażenie,że sama pomoc może nie wystarczyć,dlatego też należy akceptować takie osoby.

Wiem chaotycznie napisane,ale niestety pisane na szybko. Pamiętajcie,by pomagać bliźniemu,ponieważ akceptacja każdego człowieka jest dla niego ważna.

Dzień jak wszystkie,a jednak coraz bardziej stresujący...


Witajcie. Dzisiaj tak nie typowo,ponieważ wpis nie będzie tylko o tym co się wydarzyło w przeciągu kilku tygodni,ale także o tym,że chciałabym czasami się cofnąć w przeszłość i zmienić wiele rzeczy. Począwszy oczywiście od samej siebie,a właściwie swojego postępowania. Oddałabym wszystko,by móc jeszcze raz zrobić dany krok,przemyśleć jeszcze raz to i owo. No,ale...niestety to jest niemożliwe i trzeba mimo ciężkiej przeszłości iść dalej. Kto wie może to będzie miało swoje konsekwencje w bliskiej przyszłości,ale postaram się,by to nie nastąpiło nigdy. Zwłaszcza teraz mam takie myśli,gdy wrócę myślami do tego,co robiłam źle,a co tak na prawdę jest istotne w moim życiu,bo przecież dzięki tej czynności żyję(dla niewtajemniczonych,chodzi o sferę osobistą,natomiast wtajemniczeni wiedzą o co chodzi). Teraz na prawdę zrozumiałam,czemu powinnam pilnować tej czynności i nie tylko chodzi tu o to,by było czysto,czy pachnąco,ale i o to,bym żyła jak najdłużej. Oczywiście mam świadomość tego,że to co już się zniszczyło nie zostanie odwrócone,ale przynajmniej nie pogorszy się to tak szybko,jak mogłoby,gdybym dalej rzadko to robiła(BEZ SKOJARZEŃ PROSZĘ!). Teraz jednak wiem,że życie to najcenniejsze co posiada człowiek.

Wracając do tych kilku tygodni to przeznaczyłam je bardziej na osobiste sprawy. Teraz powoli szykuję się na niedzielny wyjazd do Warszawy,by 1 września stawić się na początku roku szkolnego w szkole policealnej o profilu informatycznym. Zeszyty,długopisy kolorowe,długopisy piszące na czarno i niebiesko oraz ołówki,gumka i linijka kupione. Jeśli mi coś zabraknie to dokupię tam na miejscu. Z racji tego iż teraz będę żyła przez dwa lata poza domem,to muszę oczywiście mieć gdzie trzymać pieniądze,które będzie mi moja mama przesyłała,więc postanowiłam z nią,że założę konto bankowe na potrzeby najpilniejsze,czyli takie,które będę potrzebować codziennie(np. jedzenie,zakupy itd.). W związku z tym,iż będę miała teraz jeszcze mniej czasu na pisanie bloga,czy kontaktowanie się z kimkolwiek, postanowiłam,że blog będzie TYMCZASOWO zamknięty. Czyli na okres powiedzmy, początkowo do świąt Bożego Narodzenia,a potem to się zobaczy.

To tyle na dzisiaj. Przepraszam,że wpis nie jest taki jaki obiecałam,ale zależało mi bardziej na informacjach w nim zawartych. Na pocieszenie macie piosenkę DKA- Oddałbym wszystko. Mam nadzieję,że się spodoba. Mnie osobiście przypadła do gustu.

Na koniec chciałabym wszystkim uczniom jak i studentom życzyć samych dobrych ocen i tego,by nauka nie poszła w las,a nauczycielom,którzy będą kolejny rok zmagać się z rozbrykaną młodzieżą wytrwałości i przede wszystkim cierpliwości do uczniów.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Witajcie moi drodzy.

Tak wiem,że powinnam pisać częściej,ale niestety miałam ciężki okres i najzwyczajniej w świecie nie miałam ochoty na dzielenie się informacjami co w danym dniu się dzieje. A działo się nie mało. Tak więc zaczynając od tego,że ten okres był spowodowany tym,że po prostu miałam niesamowicie dużo na głowie i zdecydowanie za mało czasu,aby wszystko załatwić w jeden tydzień,dlatego też musiałam to rozłożyć jeszcze na początek tego tygodnia. Zaczynając od najpilniejszych spraw,czyli zdrowotnych,a kończąc na edukacyjnych. Co było ze sobą powiązane,bo i rehabilitacja i nauka będzie w tym samym miejscu,więc nie było z tym problemu. Potrzebowałam tylko skierowania do poradni rehabilitacyjnej i orzeczenia,że mogę wykonywać tego typu zawód(czyli informatyka). Następną rzeczą którą załatwiłam powiedzmy w przeciągu dwóch dni to było skierowanie do chirurga,ponieważ muszę jak najszybciej zacząć leczyć odleżynę(tak właśnie odleżynę,ponieważ zrobiła mi się na kolanie małych rozmiarów rana ropiejąca(7cm x 7cm). Także trochę się działo. Dzisiaj natomiast byłam u tego chirurga w końcu i dowiedziałam się jak leczyć tego typu rany.

Spotkałam po drodze kilkoro ludzi,którzy mnie znają,a ja nie koniecznie ich pamiętam,ale to szczegół. Porozmawiałam sobie z nimi i wróciłam do domu.

Wiem,że może nie jest to wpis typowo interesujący,ale nie mam zbytnio ochoty,by go jakoś upiększać. Musicie mi to wybaczyć moi drodzy. Obiecuję,że następne będą lepsze. Buziaczki i do następnego wpisu. Ciao !

czwartek, 7 sierpnia 2014

Powrót do zajęć sportowych po przerwie obozowej :)

Właśnie tak. Wróciłam do zajęć sportowych odbywających się na hali widowiskowo-sportowej LEGA w Olecku. Dzisiaj w końcu mogłam pograć w coś co tygryski lubią najbardziej,czyli w BOCCI(tych co nie pamiętają co to za gra odsyłam do jednego z wcześniejszych wpisów). Było trochę wygranych,ale i przegranych. W ramach tego,że zdążyłam na koniec zajęć(jakieś 15 minut przed końcem zajęć),ponieważ byłam po za domem i niestety miałam dosyć spory kawałek trasy do pokonania pan postanowił,że zostanę jeszcze trochę z panią od tej gry i pogram z jakąś rodziną pod jej okiem. Tak samo pan zrobił z moją koleżanką(wiem,że myślicie,że to mogła być kara,ale to nie było to). Z chęcią się zgodziłam na zostanie dłużej,bo bardzo lubię tą grę.

Ps1. Dzionek jak dzionek. Trochę deszczu,trochę słońca i bezchmurnego nieba. Z utęsknieniem czekam na jutro. Kto wie co przyniesie ten dzień. Na pewno od godziny 7:30 nie będzie mnie w domu do godziny pewnie 15:00,ale jeszcze nie wiem dokładnie. Zależy o której uda mi się załatwić sprawy po zajęciach,na które idę już o 10:30 do 12:00(chyba).

Ps2. Wracając do wczorajszego wpisu chciałabym jeszcze dodać,że bieg ten dał mi wiele do myślenia nad swoją kondycją. Kto wie,może zmieni to też mój stosunek do niektórych rzeczy,bo sama mogę w ten sposób coś z siebie dać :) Dlatego też zachęcam każdego niezdecydowanego człowieka do aktywnie spędzonego dnia. NAJLEPIEJ przy sporcie :)

środa, 6 sierpnia 2014

Spóźniona relacja z biegu charytatywnego w Nowej Woli.

Miałam ją napisać już 4 dni temu,ale jakoś nie mogłam się zebrać w sobie,by tego dokonać. Dlatego postanowiłam,że zrobię to dzisiaj. Może na początek zacznę od tego,że bieg charytatywny na rzecz Hospicjum Onkologicznego " Dla życia " miał miejsce w Nowej Woli przy siedzibie tego hospicjum. W trzech dystansach (tj. 1,7 km,7 km i 17 km) wzięło udział nieco ponad sto biegaczy. Atmosfera tam panująca pomimo aury pogodowej,która dawała się we znaki(było grubo ponad 30 stopni C) każdemu biegaczowi była nieziemska, pełna chęci niesienia pomocy i życzliwości. Mimo skwaru jaki panował w tej wsi biegacze ukończyli bieg na wszystkich dystansach. Pomimo wysiłku jaki każdy włożył w ten bieg,nikt ani na chwilę nie zwątpił,w to co czyni,ponieważ przyświecał im cel,jaki był tematem przewodnim w tymże biegu. Na mecie na każdego czekał własnoręcznie robiony medal z wypalanej gliny, a trochę dalej posiłek regeneracyjny(żurek,bardzo smaczny z resztą :-) ) Za budynkiem hospicjum był występ zespołu muzycznego,pokaz walk zapaśniczych zawodników Podlasia Białystok,występ grupy folklorystycznej „Żemerwa” z Bielska Podlaskiego połączony ze wspólną zabawą i tańcami. Odbyło się również losowanie bardzo atrakcyjnych upominków pośród wszystkich startujących.Oczywiście każdy z uczestników miał zapewniony godzinny zupełnie darmowy wstęp na basen w Michałowie.

Podczas podsumowania całej imprezy biegowej duchowny tutejszej cerkwi powiedział,coś co rozbawiło wszystkich. Otóż podczas Nabożeństwa sobotniego kobiety pytały Go,co to dzieje się w Nowej Woli i dlaczego tyle ludzi biega w takim skwarze. Wręcz pytały czy oni,czyli ci,którzy biegają mają równo pod sufitem. Duchowny zapewniał ich,że wszyscy uczestniczący w biegach ludzie są całkiem normalni i,żeby biegać w takim upale muszą jeszcze płacić.

Od siebie jeszcze dodam,że jestem pełna podziwu dla wszystkich tych ludzi,którzy w taką pogodę wzięli udział w tymże wspaniałym wydarzeniu,a szczególnie Panu Arturowi Konopko i Panu Kubie Baniszewskiemu za ich w mojej skromnej ocenie niemalże heroiczny wyczyn. Otóż ci panowie wczesnym sobotnim rankiem wyruszyli z Białegostoku biegiem,by w wzmagającym się z każdą sekundą upale dotrzeć na start do Nowej Woli. Kiedy dotarli do tej wsi pokonali ok 43 km i wzięli udział w charytatywnej siedemnastce,czyli biegu głównym. Łącznie pokonali ok 60 km. Za co należy im się ogromny szacunek. Całemu biegowi przyświecały takie oto słowa "Kalos Kagathos"czyli Piękno i Dobro.

Myślę,że każdy wracając do domu miał w głowie myśl: "Przebiegnąłem/łam i pomogłem/łam" i był szczęśliwy. Mnie osobiście ta idea bardzo się spodobała i mam nadzieję,że to był mój pierwszy,ale nie ostatni taki bieg. Dziękuję organizatorom za możliwość wzięcia udziału w tym przepięknym wydarzeniu i obdarowanie kogoś pomocą w formie pieniężnej. Do rychłego zobaczenia na następnym biegu!

wtorek, 5 sierpnia 2014

"Idź swoją drogą" z repertuaru Raz Dwa Trzy




Witajcie. Chciałabym dzisiaj poruszyć temat dotyczący piosenki pod tytułem " Idź swoją drogą" zespołu Raz Dwa Trzy.Jest to piękna piosenka mówiąca o wyborze swojej własnej drogi,pomimo tego,że znamy milion dobrych raz. Każdy z nas musi kiedyś wybrać tę swoją jedną z dróg. Ważne,by w wyborze tej ścieżki(czyt. drogi) nie zgubić ważnych wartości,jakie zdobywamy ucząc się na własnych błędach,ale także zdobywane w drodze rozwoju osobistego. Nie musimy przed nikim schylać głowy,ani brnąć w świat pochlebstw itd. Przy wyborze swojej drogi powinniśmy kierować się swoim rozumem i sercem.

To tyle o tej piosence i o tym co powinno kierować nami,by wybrać dobrą drogę. Pamiętajcie,by wybierać to co jest zgodne z naszym sumieniem i nie krzywdzi innych.

środa, 30 lipca 2014

Witajcie po przerwie prawie 4 tygodniowej i relacja z koloni.

Witajcie kochani. Tak wiem,że nie było żadnej notki przez prawie 4 tygodnie,ale było to spowodowane brakiem czasu i możliwości siedzenia na internecie,a dokładniej mówiąc spowodowały to kolonie, na których byłam przez ten okres. Mieszkałam przez ten czas w hotelu "Amber Bay" pod Augustowem. Zrobiłabym wszystko,aby Wam pisać regularnie notki,ale niestety nie było kiedy i jak. Dlatego też postanowiłam,że opiszę Wam w szczegółach jak wyglądały te kolonie,które stały się koloniami,a raczej obozem odpoczynkowym. Nie będę dla Was pisać o tym,co spotkało mnie tam złego,bo nie w tym rzecz,a wręcz przeciwnie napiszę,co było tam fajnego,plan dnia i moje spostrzeżenia,jak w moich oczach wyglądał ten wypoczynek.

A więc zaczynając od pierwszego dnia,czyli momentu wyjazdu do hotelu "Amber Bay", to jest 7 lipca br. .Wstałam dosyć wcześnie,ponieważ trzeba było się spakować na ten obóz. Zajechaliśmy tam na porę obiadową. Po rozpakowaniu się poszliśmy na obiad do stołówki hotelowej,gdzie przywitała nas pani kierownik,która okazała się bardzo miłą osobą. Po obiedzie poszliśmy przygotować się na odpoczynek po podróży na plaży. Pod wieczór,po kolacji każdy udał się na powitalną dyskotekę, która stała się oficjalnym rozpoczęciem tegoż obozu. Dnia 8 lipca tego roku wstałam dosyć rano bo za piętnaście 8:00,czyli o 7:45. Po pobudce zaczęliśmy się przygotowywać do śniadania i całego dnia pełnego zajęć(tak przynajmniej mi się wydawało),które zostały przygotowane przez opiekunów. Po przygotowaniu się poszliśmy na plażę,gdzie mieliśmy możliwość pływania motorówką,opalania się,pływania w jeziorze, na kajakach,pontonach,bananie oraz możliwość pływania na jachcie. Pływaliśmy,opalaliśmy się itd,aż do obiadu,czyli do 13:30. Po czym udaliśmy się na obiad w stołówce w hotelu. Po obiedzie udaliśmy się na godzinny spoczynek, po czym znów na plażę. W zależności od dnia i zaplanowanych zajęć mieliśmy możliwość jeżdżenia też do kina, na wycieczki w różne miejsca. Ja oczywiście na Litwę nie bardzo się kwapiłam jechać,dlatego też powiedziałam opiekunce,że nie jadę. Na wszystkie inne już jeździłam. W czasie obozu narodziła się przyjaźń między mną,a jednym z chłopaków będących na tym samym obozie. Chłopak pomagał mi praktycznie we wszystkim i wszędzie,po za niektórymi sytuacjami,takimi jak toaleta,przesiadanie się z wózka na łóżko i odwrotnie. Wszędzie,gdzie jeździliśmy zawsze mi pomagał. Przy posiłkach itd. Praktycznie całe dnie spędzaliśmy ze sobą. Zdarzało się,że i wieczory były spędzone wspólnie. W końcu czułam,że znalazła przyjaźń,jakiej szukałam przez całe dotychczasowe życie. Bywało,że czuliśmy, jakbyśmy rozumieli się bez słów. Zawsze mogłam liczyć na jego wsparcie, a on na moje. Wszędzie,gdzie nie byliśmy to rozmawialiśmy o swoich sprawach,o tym co nas gryzie i o tym co chcielibyśmy zmienić.
Dnia 9 lipca jak zwykle obudziłam się jak zawsze o 7:45, po czym poszłam do łazienki zrobić poranną toaletę. Punkt 9:00 udałam się z grupą na śniadanie. Po śniadaniu standardowo udaliśmy się na plażę. Po południu po obiedzie udaliśmy się na wycieczkę do Białegostoku, gdzie poznaliśmy historię miasta i zwiedziliśmy ciekawe miejsca. Dzień zleciał nam tak szybko,że nie zauważyliśmy,kiedy nastał wieczór i trzeba było wracać do swoich pokoi,by się odświeżyć i spać.A to był dopiero początek tego co czeka nas w następnych dniach. Oczywiście podczas obozu, jak to zawsze bywa, zdarzały się wypadki i wpadki,ale zawsze wynosiłam z tego poważne lekcje, i starałam się nie popełniać tych samych błędów. 10 lipca standardowo pobudka,śniadanie,plaża lub jakaś wycieczka,co powodowało szybkie mijanie czasu. Wieczorem albo dyskoteka albo basen. Zdarzało się też,że niektórzy grali w siatkówkę,a ja w tym czasie spędzałam czas w pokoju albo na rozmowie z kolegami lub koleżankami. Tak było aż do 27 lipca.
Mnie osobiście ten wyjazd się nie podobał,ponieważ warunki w jakich tam przebywaliśmy nie były na miarę 3 gwiazdkowego hotelu,trzeba było prosić o pomoc praktycznie wszędzie. A zwłaszcza podczas kąpieli,co mnie krępowało. Tak wiem,że gdybym powiedziała, że mnie to krępuje to byłoby inaczej, ale cóż. Taka już jestem, że przystosowuję się do każdych warunków,w których mam przebywać. Dobrze,że chociaż przy tym musiałam prosić o pomoc, a nie przy wszystkich czynnościach, jakie musiałam wykonywać. Wyjazd sam w sobie był nawet fajny,ale te warunki dały mi do myślenia. Już więcej tam nie pojadę. Nikt mnie do tego nie namówi. To tyle co chciałam dzisiaj napisać.

Ps. Tak wiem,że miałam opisać Wam cały obóz,ale niestety moja pamięć nie jest aż tak niezawodna, by pamiętać, co robiłam w następnych dniach. Więc opisałam wam kilka początkowych dni. Reszty możecie się domyślić. Mam nadzieję,że spodoba się Wam, to co wypociłam. Proszę o nienarzekanie, że strasznie długa notka, ponieważ chciałam opisać jak to mniej więcej wyglądało. Życzę Wam miłego wczesnego wieczorku.

sobota, 5 lipca 2014

Parę informacji,wszystko ku dobremu i pakowanie się na wyjazd.

Wybaczcie kochani,że nie pisałam od kilku dni,ale nie mam na to czasu. Zbliża mi się wyjazd do Augustowa na trzy tygodnie na obóz rehabilitacyjny i zwyczajnie nie mam czasu robić coś innego jak pakowanie się,bo wyjazd już za DWA dni...Strasznie mi się nie chcę,ale pojadę,bo trzeba. Dzisiaj postanowiłam dla Was napisać co u mnie słychać,ale to tak na szybko. Otóż wszystko idzie po mojej myśli. Cieszę się,że mogę jechać na ten obóz,bo nauczę się czegoś nowego no i trochę rozerwę. Do szkoły policealnej też zostałam przyjęta i na całe szczęście utworzy się ten kierunek na który chcę jechać,bo człowiek z którym moja mama rozmawiała mówił,że ten kierunek raczej będzie :)

Ps1. To na tyle. Przepraszam,że tak krótko,ale wiecie obowiązki wzywają.
Ps2. Podczas mojej nieobecności(jeśli nie będzie,a jeśli będzie to będę i ja) blog zostaje zawieszony. Dlaczego? Otóż nie będę miała czasu pisać go.
Ps3. Dziękuję kochani,że jesteście ze mną i mnie wspieracie :) To wszystko dla Was.

wtorek, 1 lipca 2014

Parę wyjaśnień czemu wczoraj nie było nic opisanego i relacja z tych dwóch dni.

Na początku chcę wyjaśnić dlaczego nie było wczoraj wpisu. Otóż nie miałam zwyczajnie ochoty i siły. Pogoda jaka trwa u mnie w mieście od dłuższego czasu nie daje mi możliwości,by coś działo się ciekawego w moim życiu,ale nie martwcie się tym. Nie zapomniałam o Was i ciągle piszę. Może rzadko,ale już nie tak jak wtedy,gdy rok nic nie  było dodawane. Staram się dla Was zawsze coś napisać,chociaż czasami zwyczajnie brak mi siły czy nawet ochoty na napisanie zwyczajnie kilku zdań. No,ale przez te dwa dni działo się sporo. Wczoraj mimo,że padało to musiałam już w końcu wyjść z domu,bo najzwyczajniej w świecie "kisiłam się". Zanim jednak mogłam wyjść z domu,musiałam poczekać,aż mój dziadek naprawi mi wózek,co zaowocowało brakiem piszczenia w prawym kole :) Przy okazji wymienił mi łożyska w małych kołach. Po naprawie wróciłam do domu ok godziny 20. A dzisiaj mimo niezbyt sprzyjającej pogody dzień nawet miałam całkiem całkiem. Byłam u lekarza,który mnie odprawił i kazał przyjść za 3 tygodnie z nogą,a wizytę zapisały mi panie w recepcji na czwartek,więc zamieszania się trochę zrobiło. Przez to nie wiem co z obozem,ale to już drugorzędna sprawa. Później poszłam sobie do babci,odwiedzić ją i pogadać co u niej słychać itd. Następnie odebrałam dowód osobisty i teraz bez przeszkód mogę sama załatwiać sprawy,także te z modelingiem, o którym kiedyś chyba tutaj już pisałam. Przy okazji kupiłam dla pieseczka karmę,bo zabrakło i przez wczorajszy wieczór nic nie jadła. Miałam iść na wolontariat,ale po pierwsze lenia dostałam,a po drugie nie wiedziałam,czy na siłownię nie pójdę mimo,że nie ma zajęć sportowych,aż do sierpnia,więc mam luzik. Z czego się bardzo cieszę. A teraz to sobie siedzę i przeglądam FACEBOOK'A.

Ps1. Nie zapomnijcie o mojej prośbie odnośnie oceniania i komentowania wpisów,jest to dla mnie pewnego rodzaju motywacja do pisania dalszych newsów dla Was. :) A no i zapomniałam,że wczoraj byłam załatwić sobie skierowanie,by dzisiaj iść do chirurga,niestety nie było już możliwości się na dzisiaj zapisać,ponieważ kolejki są rezerwowane. Także w czwartek idę jeszcze z mamą,bo lekarz dzisiaj potraktował mnie nie halo,więc mama da mu pewnie do zrozumienia to i owo. Dziękuję kochani,że jesteście i wspieracie mnie dobrym słowem. Mam nadzieję,że Was nie zawiodę i będziecie ze mną zawsze.

Ps2. Liczę,że uda mi się załatwić jutro parę innych spraw,ale to już związanych z obozem,także tego. Trzymajcie kciuki kochani,aby wszystko poszło jak po maśle i nie było żadnych niespodzianek :)

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Hej,hej kochani :)

Dzisiaj tak na spokojnie i na temat. Najpierw jednak chciałam Wam co nie co opisać mój dzionek,który był trochę leniwszy niż poprzednie. Ale zaczynając od początku,to wstałam o 11:30,poszłam zjeść śniadanko i usiadłam do pracy przy komputerze,a konkretnie do oporządzania moich grup na portalu społecznościowym i obrabiania fotek z sesyjki. Później mój dziadek chciał mnie zabrać do baru na obiad,ale ze względu na świszczenie jednego koła nie poszłam,tak samo było odnośnie kościoła,do którego miałam na godzinę 17 pójść,ale również nie poszłam. Tak wiem pomyślicie,że leń jestem,ale prawda jest taka,że nie chciałam się ośmieszać i zagłuszać mszy świętej. Nareszcie mama oddała mi aparat więc w najbliższym czasie możecie spodziewać się duuuuużooo fotek z obozu na który jadę już w następnym tygodniu,czyli 7 lipca i wrócę dopiero 27,ale nie martwcie się na bieżąco będziecie informowani co i jak,bo biorę ze sobą laptopa! Taaak jest!! Od razu będę Wam wrzucać fotki. Oczywiście w miarę możliwości i jeśli będzie tam internet. Inaczej to za trzy godnie dopiero byłby wpis,a chyba tego nie chcemy prawda? No jasne,że nie :) W między czasie,gdy tak siedziałam i obrabiałam foty doszło do burzy mózgów na FACEBOOKU na temat poprzedniego wpisu z bloga,który wstawiłam też na ten właśnie portal jakim jest FACEBOOK,a mianowicie doszło do tego,że zostałam skrytykowana i uważano,że wcale nie pogodziłam się z niepełnosprawnością,jaka mi towarzyszy do dzisiaj. Dlatego moi kochani chciałam wyjaśnić dlaczego w ogóle powstał taki wpis. Otóż moi mili powstał on po to,by osoby,które uważają się za lepszych od nas bo tacy ISTNIEJĄ co uważają się za 'ekspertów' w danej dziedzinie,ale nie wszyscy poznali co to w ogóle znaczy być osobą niepełnosprawną. To znaczy,że w niektórych sytuacjach potrzebujemy pomocy innych(np. w dostaniu się w trudno dostępne miejsca itd.). I że takie nie wpuszczanie kogoś bo jest inny lub po prostu ośmieszanie,bo według niektórych jesteśmy osobami,które są "słabsze" nie jest wcale oznaką,że ten ktoś jest lepszy. Tak na prawdę to my jesteśmy tymi "silniejszymi", "lepszymi",ponieważ stawiamy czoła wszystkiemu co stanowi dla nas przeszkodę,dla wielu wydającą się nie do pokonania. Bo tak na prawdę to my jesteśmy bardziej tolerancyjni,pomocni. Nie boimy się okazać komuś serca,bo wiemy,że to do nas wróci z podwójną siłą.

Tak wiem,że ciągle używam słów "Was" "Wam" "Nas" "Nam", po prostu chcę przez to wyrazić pewnego rodzaju zsolidaryzowanie się z innymi. Nikogo nie wyróżniam,a wręcz przeciwnie każdy jest taki sam. Buzia.

sobota, 28 czerwca 2014

Filozoficznie...

Ja wiem,że czasami ludzie dziwią się takimi tematami jak niepełnosprawność, życie codzienne z niepełnosprawnością i wiele innych,bo niby jak niepełnosprawny poradzi sobie w normalnym codziennym życiu? Przecież jest zależny od osób trzecich. Zgadzam się,że człowiek niepełnosprawny w pewnych sytuacjach potrzebuje pomocy,ale nie wszyscy. To wszystko zależy od stopnia zaawansowania choroby,uszkodzeń w organizmie w wyniku wypadków z wysokości,samochodowych i tym podobne. Jednak sama niepełnosprawność nie powinna nikogo dziwić,gdyż My niepełnosprawni jesteśmy tak samo normalni jak wszyscy,tyle,że poruszamy się na wózkach,o kulach lub po prostu jesteśmy chorzy intelektualnie. Niepełnosprawnymi są także osoby,które w wyniku wypadków stracili jakąś kończynę,czy to górną czy dolną. Czasami stajemy się niepełnosprawnymi z powodu chorób,których na pierwszy rzut oka nie widać. To,że ktoś wygląda trochę inaczej niż wszyscy nie oznacza,że musi od razu być dyskryminowany. Należy takim osobom pomóc,by żyło im się jak najkorzystniej. Może to tylko moje gadanie,ale ja tak widzę sprawy osób chorych. Osobiście mogę powiedzieć,że spotyka się z wieloma komentarzami na temat mojej niepełnosprawności,spotykam się też z politowaniem,ale ja chcę tylko żyć. Godnie żyć.

To tyle. Wiem,że notka zbytnio nie pasuje do mojego stylu pisania,ale tak jakoś mnie naszło :) Mam nadzieję,że pomoże niektórym zrozumieć istotę niepełnosprawności.

środa, 25 czerwca 2014

Jeszcze trochę wspomnień. Dzień 1 czerwiec 2014 roku.

A o to ja z tym medalem,żeby nie było,że kłamię :D
Opiszę Wam jeszcze pewien dzień,który zaczął się od wyprawy do Widmin,gdzie miałam okazję zobaczyć na żywo wyścig handbike'owców. Bardzo mi się podobało,ponieważ jestem miłośniczką tego typu dyscyplin sportowych. Chciałabym też spróbować swoich sił na tym sprzęcie,ale niestety nie jestem dość silna, by poruszać takim pojazdem siłą rąk,stąd jeżdżę na siłownię i inne sportowe zajęcia,które mam za darmo w miejscu zamieszkania :) Ale,ale...Wracając do tych zawodów to jeszcze chciałam powiedzieć,że było tam super. Porozmawiałam z uczestnikami imprezy,spróbowałam też potrawki z truskawkami(niestety nie pamiętam nazwy). Kibicowałam też mamie,która brała udział w biegu na 10,5 km. Gdy dobiegła nie mogłam powstrzymać radości i ciągle ją całowałam,bo byłam taka dumna. Za każdym razem po jej biegu jestem mocno dumna z jej postępów :)  Po zawodach ni stąd ni zowąd dostałam medal pamiątkowy od jednego z uczestników na dobry początek drogi z moim marzeniem,co dało mi kopa do działania,by wreszcie spełnić swoje marzenie,czyli spróbowania swoich sił na handbike'u. Po tym całym wydarzeniu poszłam z mamą na opiekane lody,które były uwiecznieniem całego dnia :)

Ps. Ciągle staram się dopiąć swego jeśli chodzi o to marzenie,a medal,który dostałam ciągle mnie do tego motywuje :)

Piękny dzień mimo deszczu.

Dzionek dzisiaj minął mi bardzo dobrze. Mimo lenistwa w ciągu dnia poszłam na zajęcia sportowe,gdzie pograłam jak zwykle w tenisa stołowego i bocci,a także trochę przymuszona przez koleżankę poszłam do sklepiku na górze na przeciwko basenu,bo zachciało się jej frytek. Poszła z nami też jeszcze jedna moja koleżanka,potem zaś poszłam z tą drugą sprawdzić,czy czynny jest KANTOR w moim mieście,ale niestety spóźniliśmy się,więc udałyśmy się na lody. Po lodach udałam się do cioci i jej córeczki trochę z nimi posiedzieć. Wypiłam u nich kawusię i pobawiłam się z Oliwcią,która już mnie zaczyna kojarzyć z spacerkami,bo też wychodzimy przed ich dom,gdzie ma okazję się bawić itd. A teraz siedzę w domku i jem kolacyjkę :D

Tak właśnie minął mi dzionek. Mam nadzieję,że jeszcze nie raz u nich zagoszczę. Ciocia nawet zapraszała na noc,ale nie bardzo mi się chciało zostać. Może kiedyś u nich przenocuję,ale nie chcę dla nikogo kłopotów robić.

Ps1. Kochani mam do was ogromną prośbę,abyście zostawiali mi też w komentarzach jak oceniacie moje notki,czy Wam się podobają czy nie. To tak dla przypomnienia. Trzymajcie się buziaczek,papatki ! :)

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Krótko i na temat. Przed treningiem.

Tak na szybko i na temat. Drodzy czytelnicy odezwę się do Was dopiero jutro,a nie tak jak miałam w zwyczaju wieczorem,bo po treningu wskakuję na godzinę do domku i potem idę na Noc Świętojańską,czyli obchody najkrótszej nocy w roku :) Niestety mama zabrała mój aparat na swój wyjazd więc nie będę mogła Wam fotek wstawić na bloga,chyba,że zrobię je aparatem w telefonie.

To tak zwięźle,szybko i na temat. Miłego dnia życzę jak i nocki zarazem. Mam nadzieję,że nie zanudzę Was jutro długaśną notką o tym co dzisiaj się będzie działo :)

sobota, 21 czerwca 2014

Dzień jak co dzień. Z wizytą Prezesa STARTU w Olecku :) Lega 20.06.2014 rok.

Witajcie moi drodzy. Dzisiaj trochę o tym co było wczoraj od 12 w południe :) Tak więc był to zwykły dzień treningu ( bocci,tenis stołowy,siatkówka,koszykówka itd) lecz z kimś bardzo ważnym,kto patrzył na to,jak w danej dyscyplinie się sprawdzamy. Ja oczywiście grałam w koszykówkę a potem w tenisa stołowego. Jak zawsze z resztą grałam też w bocci,bo bardzo to lubię i idzie mi coraz lepiej :) Kilka razy nawet przyczyniłam sie do wygrania przeciwnej drużyny,ale co tam :D Czasami i im się należy a nie tylko drużynie w której przeważnie gram :P Czyli drużynie czerwonej.

To na tyle. Wiem,że krótka notka,ale zbytnio nie mam humoru(chyba lenia dostałam). Życzę Wam Miłego po południa. Trzymajcie się,buźka. Paaa! :)

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Trudów codzienności cd.

Tak jak w tytule napisałam,trudów ciąg dalszy...Tym razem wszystko się obróciło o 180 stopni nie w tą stronę co chciałam..ale zacznę od początku. No więc zaczynając od samiutkiego początku,pamiętacie, że skończyłam liceum prawda? No pewnie,bo już o tym pisałam! Po skończonej szkole licealnej szukałam sobie policealnej,bo matury nie pisałam i jak na złość,gdy znalazłam taką szkołę na drodze stanęła mi kolejna przeszkoda,którą nie wiem,czy pokonam. A mianowicie chodzi o brak chętnych wózkersów(osób na wózkach) do tej szkoły o kierunku technik informatyki i najprawdopodobniej zostanę zmuszona szukać sobie czegoś innego,co jest niestety trudne,bo papiery zostały wysłane aż pod Warszawę,a dokładnie do Konstancina-Jeziornej. Jeśli w sierpniu okaże się,że nie powstanie ta klasa,to albo zabiorę stamtąd papiery albo pozostanie mi jeden rok czekać...

No ale nie zanudzając Was pierdołami powiem jeszcze,że nawet w takich chwilach,gdzie już się prawie wszystko wyjaśniło,a potem nagle legnie w gruzach nie wolno się poddawać,także tego...Nie dam się przeciwnościom i nawet jeśli nie uda mi się dostać do tej szkoły to będę się starała do innej. Przecież na pewno nie tylko ta szkoła jest dla osób takich jak ja,no nie? A nawet, jeśli to na pewno znajdą się ludzie,którzy chętnie pomogą :)

sobota, 14 czerwca 2014

Coś z przeszłości

Wracając myślami do przeszłości,oczywiście nie aż tak dalekiej. Doszłam do wniosku,że opiszę Wam pewną sytuację,która miała miejsce w moim życiu na jednym z obozów rehabilitacyjnych,a mianowicie w Podlesicach. Dlaczego w Podlesicach? Tego zaraz się dowiecie. Na początku zanim dojdziemy do opisu sytuacji chciałam Was poinformować,że warto pojechać w tamto miejsce,ponieważ jest tam nieustanny kontakt z przyrodą,zwierzętami...Można także coś zjeść blisko domków letniskowych,gdzie byliśmy zakwaterowani. Zajęcia jakimi uraczyło nas to miejsce to m.in jazda konna,wspinaczka,basen,wycieczki do zamków królewskich w okolicach Podlesic. Wszystko to,tak nam zapełniło czas,że nawet nie zauważaliśmy kiedy przyszedł czas na powrót. Posiłki też były tam bardzo dobre. Także polecam dla Was to miejsce :) . No ale wracając do sytuacja jaka mnie tam spotkała. Dzień był jak co dzień. Rano pobudka,pół godziny na przygotowanie się do śniadania,potem wszyscy udaliśmy się do knajpy "Michałowa",gdzie jedliśmy posiłki,które były już z góry opłacone,oczywiście na śniadanko. Po śniadanku udaliśmy się do swoich domków letniskowych,by wziąć najpotrzebniejsze rzeczy i po chwili wyruszyć na wspinaczkę w góry. W czasie wspinaczki spotkała mnie bardzo miła rzecz. Spotkałam chłopaka,z którym bardzo dobrze mi się rozmawiało. M. (z powodu braku pozwolenia na umieszczenie całego imienia,zamieszczam pierwszą literę) był cudowny, rozumiał mnie jak nikt inny. Tak się potrafiliśmy zagadać,że czasami zdarzało nam się do późnego wieczoru siedzieć u niego w domku. Ludzie pewnie powiedzą,że to zwykły chłopak,ale on dla mnie był kimś więcej niż tylko zwykłym chłopakiem. Czułam,że to będzie dobry przyjaciel. I nie myliłam się. Kontaktujemy się do dzisiaj. Mam nadzieję,że kiedyś znów go spotkam,ale na pewno nie w tym roku i nie w przyszłych dwóch latach.

To chyba na tyle. Trzymajcie się i życzę miłej nocki. Tak wiem,że późno wstawiam,ale no cóż. Taka już jestem,że mnie w godzinach nocnych wena łapie :)

Ps. Jeśli byś to czytał M. to dziękuję za te dwa tygodnie. Było super :)

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Dzień jak co dzień...a może inny niż wszystkie...

Jak co dzień poszłam sobie na zajęcia sportowe,gdzie wymęczyłam się za wszystkie czasy ganiając za piłką ping-pongową,ponieważ nie wszyscy umieją grać i trzeba często taką piłeczkę łapać,nawet jeśli ucieka na wszystkie strony,jak miało to miejsce dzisiaj między 15:40,a 16:00. No,ale nie o tym dzisiaj,chciałam zwrócić uwagę na to,że człowiek niepełnosprawny,nie ważne,czy jeżdżący,czy chodzący,lecz z jakąś dysfunkcją. Nie jest żadnym dziwolągiem,powodem do spoglądania na niego i komentowania jego choroby. To powinno być normalne! Nie wzbudzające zainteresowania,ani też odrażające,bo tacy ludzie też mają uczucia! Zwracam się więc z prośbą do tych Państwa,którzy komentują czyjąś niepełnosprawność,jako coś nadzwyczajnego i nienormalnego,że NIEPEŁNOSPRAWNY nie znaczy INNY!!!

Opowiem Wam teraz dlaczego poruszyłam ten temat. Otóż spotkała mnie dzisiaj dosyć nieprzyjemna sytuacja,gdzie idę sobie spokojnie z treningów,a raczej zajęć sportowych i nagle widzi mnie dwóch 20-latków i komentuje to tak: "Spójrz jaka kaleka! Pewnie skoczyła na główkę i złamała kręgosłup.Takiej to nikt by nie chciał! A ten kto weźmie sobie ją za partnerkę,będzie miał wieczny problem" No ludzie kochany! Jak tak można!? Czy Wy nie widzicie,że nie jestem na wózku z własnego wyboru?! To nie skok na główkę,a choroba przywiązała mnie do wózka! A tym,którzy tak właśnie uważają,życzę z całego serca,by spotkali na swojej drodze takich właśnie ludzi i zobaczyli na własne oczy jak wygląda człowiek po nieudanym skoku na główkę,a jak człowiek przywiązany do wózka,łóżka z powodu choroby. Czy też kuśtykający! Takie zachowanie mnie nadzwyczajnie odtrąca. Proszę jeszcze na koniec byście się opamiętali,a jeśli już nie chcecie poznać prawdy to chociaż nie komentujcie,kogoś,kogo nie znacie! Bo to BOLI!!!!

sobota, 7 czerwca 2014

Czasami chciało by się tak...

Czasami chciało,by się wsiąść do takiego pociągu,o którym mowa w klipie powyżej. Nie dbając o drobiazgi odjechać i zostawić to w tyle. Odciąć się od fałszywych ludzi,których jest przecież tak wiele na świecie...Czasami ma się dosyć słuchać jak ci ludzie mówią "Zrób to...zrób tamto". Nigdy nie zrozumiem czemu obcy ludzie mają kierować czyimś życiem. Bo niby co? Pozjadali wszystkie rozumy świata?? Każdy ma swój rozum i powinien robić swoje. Oczywiście jeśli ktoś popełni jakiś drobny błąd nie powinno to oznaczać końca świata i powodować reakcji "A nie mówiłem/am?". Moim zdaniem takie zachowanie ludzi nie prowadzi do niczego dobrego. A wy jak uważacie?

Nowy sens

Dzisiaj słuchając przecudownego radia Strefa Hitów,a dokładnie audycji mojej znajomej prezenterki,której dj-owskiego nicku bez jej pozwolenia Wam nie podam, i którą bardzo szanuję odkryłam,że moje życie się zmienia. Dlaczego? A to dlatego,że wiem,iż mam coraz bliżej do grania w ich gronie,chociaż teraz uniemożliwia mi to czas,ale wszystko jest do załatwienia. Dodatkowo czytając jeden z komentarzy pod ostatnim wpisem,który umieściłam kilka dni temu zrobiło mi się bardzo miło na serduszku. Cieszę się,że mogłam pomóc tej osobie w uwierzeniu w siebie. Wiem,że jeszcze wiele przed nami A.,ale nigdy cię nie zostawię,obiecuję. Wal do mnie śmiało kiedy masz jakieś kłopoty i nie jesteś sama w stanie sobie z nimi poradzić. Razem coś podumamy i wydumamy :) Friend forever !

środa, 4 czerwca 2014

Przemyślenia...Co było i zniszczyło mi kawał życia...

Tak jak w tytule zaistniało coś,co zniszczyło mi kawał mojego życia,ale zacznę może od początku...

Tak więc rozmawiając dzisiaj z koleżanką przez facebook'a zdałam sobie sprawę,że nie tylko zniszczyłam sobie większość,chociaż może i nie taką większość życia,bo jestem młoda i wiele jeszcze przede mną,ale chciałam powiedzieć,że dotychczas nie robiłam praktycznie nic. To znaczy,że ani nie uczestniczyłam w jakiś spotkaniach,ani też działaniach wolontariackich,nie uprawiałam sportu i można też rzec,że nawet nauka poszła u mnie poniekąd w odstawkę,chociaż nie do końca,bo jednak jakoś udało mi się zakończyć szkołę. To wszystko spowodowało,że nie jestem zadowolona ze swojego dotychczasowego życia i nie jestem pewna,czy nie zawiodłam nie tylko siebie,ale też wielu ludzi...
Nie wykluczone,że jeszcze będzie lepiej,ale nie wykluczone też,że popełnię wiele błędów,które mogą zaważyć na mojej przyszłości, samopoczuciu,samozadowolenia,czy po prostu na jakości mojego życia.

Dobra koniec mojego marudzenia. Od jutra będzie tylko lepiej :) Mam taką nadzieję przynajmniej...

Przepraszam za nieobecność.

Tak wiem,że powinnam pisać częściej,ale obecnie nie mam zbyt dużo czasu na blog,ponieważ uczęszczam na zajęcia sportowe do Hali Lega w moim mieście,a także pomagam od czasu do czasu w Wolontariacie Kultury WspaK,jeśli tylko jestem tam potrzebna. Po treningu nie mam zbytnio siły na napisanie chociaż krótkiej notki,ale dzisiaj dla Was coś postaram się sklecić.

Tak więc może zacznę od tego jakie to są zajęcia,bo nie każdy wie,jakie dyscypliny sportu może uprawiać osoba na wózku. No więc tak, dyscypliny jakie są przez nas trenowane na tych zajęciach to: boccia,siatkówka,tenis stołowy i wiele wiele innych. Chodzimy też na siłownię dwa razy w tygodniu.

Zapewne wielu z Was nie wie co to BOCCIA więc już wyjaśniam. Jest to dyscyplina paraolimpijska, która posiada wybitne walory sportowo-rehabilitacyjne, ale jest także doskonałą grą dla pełnosprawnych - sprawdza się jako gra integracyjna.BOCCIA poza kształtowaniem sprawności fizycznej daje możliwości integracyjnego działania w atmosferze tolerancji i poszanowania inności fizycznej.Ma ona proste zasady, nie stawia graczom żadnych ograniczeń wiekowych lub sprawnościowych, nie wymaga drogiego sprzętu ani nawet sal sportowych. Posiada nieskończenie wiele rozwiązań taktycznych.W tą grę można grać niemal w każdych warunkach i z powodzeniem wykorzystać ją w czasie różnorodnych zajęć o charakterze rekreacyjno-sportowym, na lekcjach wychowania fizycznego, zajęciach pozalekcyjnych, festynach, obozach i koloniach, a także w działaniach terapeutycznych.Polega ona na rzucie kulą w kulę zwaną jokerem(czy coś w podobieństwie :D mam nadzieję,że mnie nikt nie zabije hehe :D).W BOCCI są dwie drużyny: NIEBIESKA i CZERWONA. Każda ma za zadanie uzyskać określoną liczbę punktów by wygrać. W przypadku zajęć,na które chodzę liczba ta wynosi 6. Gdy dana drużyna (niebieska lub czerwona) uzyska ten wynik wtedy wygrywa.

Siatkówkę i tenis stołowy zna zapewne każdy,także tutaj nie będę się rozpisywać. Dopiszę tylko tyle,że jest to dobry trening dla rąk jak i całego tułowia,gdyż musimy pracować całym ciałem,by nie uciekła nam piłeczka ping-pongowa. W siatkówkę natomiast jeszcze nigdy nie grałam,ale możliwe,że jutro spróbuję,o ile będzie to możliwe w moim przypadku i będzie miejsce,by móc grać. Do każdej dyscypliny może być max. 10 osób zapisanych,tak więc nigdy nie wiadomo. Zasadniczo mało nas chodzi na te zajęcia,ale zawsze jest co robić.

Ps. To na tyle w tym temacie. Następne postaram się wstawiać częściej,ale nie gwarantuję,gdyż mam strasznie mało tego czasu. Wiecie różne rzeczy ma człowiek do wykonania,także tego...Trzymajcie się i do następnego razu :-) Buźki :-*

Żródło: http://boccia.start.org.pl/