sobota, 14 czerwca 2014

Coś z przeszłości

Wracając myślami do przeszłości,oczywiście nie aż tak dalekiej. Doszłam do wniosku,że opiszę Wam pewną sytuację,która miała miejsce w moim życiu na jednym z obozów rehabilitacyjnych,a mianowicie w Podlesicach. Dlaczego w Podlesicach? Tego zaraz się dowiecie. Na początku zanim dojdziemy do opisu sytuacji chciałam Was poinformować,że warto pojechać w tamto miejsce,ponieważ jest tam nieustanny kontakt z przyrodą,zwierzętami...Można także coś zjeść blisko domków letniskowych,gdzie byliśmy zakwaterowani. Zajęcia jakimi uraczyło nas to miejsce to m.in jazda konna,wspinaczka,basen,wycieczki do zamków królewskich w okolicach Podlesic. Wszystko to,tak nam zapełniło czas,że nawet nie zauważaliśmy kiedy przyszedł czas na powrót. Posiłki też były tam bardzo dobre. Także polecam dla Was to miejsce :) . No ale wracając do sytuacja jaka mnie tam spotkała. Dzień był jak co dzień. Rano pobudka,pół godziny na przygotowanie się do śniadania,potem wszyscy udaliśmy się do knajpy "Michałowa",gdzie jedliśmy posiłki,które były już z góry opłacone,oczywiście na śniadanko. Po śniadanku udaliśmy się do swoich domków letniskowych,by wziąć najpotrzebniejsze rzeczy i po chwili wyruszyć na wspinaczkę w góry. W czasie wspinaczki spotkała mnie bardzo miła rzecz. Spotkałam chłopaka,z którym bardzo dobrze mi się rozmawiało. M. (z powodu braku pozwolenia na umieszczenie całego imienia,zamieszczam pierwszą literę) był cudowny, rozumiał mnie jak nikt inny. Tak się potrafiliśmy zagadać,że czasami zdarzało nam się do późnego wieczoru siedzieć u niego w domku. Ludzie pewnie powiedzą,że to zwykły chłopak,ale on dla mnie był kimś więcej niż tylko zwykłym chłopakiem. Czułam,że to będzie dobry przyjaciel. I nie myliłam się. Kontaktujemy się do dzisiaj. Mam nadzieję,że kiedyś znów go spotkam,ale na pewno nie w tym roku i nie w przyszłych dwóch latach.

To chyba na tyle. Trzymajcie się i życzę miłej nocki. Tak wiem,że późno wstawiam,ale no cóż. Taka już jestem,że mnie w godzinach nocnych wena łapie :)

Ps. Jeśli byś to czytał M. to dziękuję za te dwa tygodnie. Było super :)

1 komentarz:

  1. No tak jest że najfajniejszych ludzi spotyka się przypadkiem:) może kiedyś sie spotkacie:) ja swoich najfajniejszych znajomych poznałam w Ciechocinku i Rusinowicach.Nie jeżdże już ani tam a ni tam więc pewnie więcej częsci z nich juz nie zobaczę ale kto wie...może kiedys.Świat jest mały:)

    OdpowiedzUsuń