środa, 6 sierpnia 2014

Spóźniona relacja z biegu charytatywnego w Nowej Woli.

Miałam ją napisać już 4 dni temu,ale jakoś nie mogłam się zebrać w sobie,by tego dokonać. Dlatego postanowiłam,że zrobię to dzisiaj. Może na początek zacznę od tego,że bieg charytatywny na rzecz Hospicjum Onkologicznego " Dla życia " miał miejsce w Nowej Woli przy siedzibie tego hospicjum. W trzech dystansach (tj. 1,7 km,7 km i 17 km) wzięło udział nieco ponad sto biegaczy. Atmosfera tam panująca pomimo aury pogodowej,która dawała się we znaki(było grubo ponad 30 stopni C) każdemu biegaczowi była nieziemska, pełna chęci niesienia pomocy i życzliwości. Mimo skwaru jaki panował w tej wsi biegacze ukończyli bieg na wszystkich dystansach. Pomimo wysiłku jaki każdy włożył w ten bieg,nikt ani na chwilę nie zwątpił,w to co czyni,ponieważ przyświecał im cel,jaki był tematem przewodnim w tymże biegu. Na mecie na każdego czekał własnoręcznie robiony medal z wypalanej gliny, a trochę dalej posiłek regeneracyjny(żurek,bardzo smaczny z resztą :-) ) Za budynkiem hospicjum był występ zespołu muzycznego,pokaz walk zapaśniczych zawodników Podlasia Białystok,występ grupy folklorystycznej „Żemerwa” z Bielska Podlaskiego połączony ze wspólną zabawą i tańcami. Odbyło się również losowanie bardzo atrakcyjnych upominków pośród wszystkich startujących.Oczywiście każdy z uczestników miał zapewniony godzinny zupełnie darmowy wstęp na basen w Michałowie.

Podczas podsumowania całej imprezy biegowej duchowny tutejszej cerkwi powiedział,coś co rozbawiło wszystkich. Otóż podczas Nabożeństwa sobotniego kobiety pytały Go,co to dzieje się w Nowej Woli i dlaczego tyle ludzi biega w takim skwarze. Wręcz pytały czy oni,czyli ci,którzy biegają mają równo pod sufitem. Duchowny zapewniał ich,że wszyscy uczestniczący w biegach ludzie są całkiem normalni i,żeby biegać w takim upale muszą jeszcze płacić.

Od siebie jeszcze dodam,że jestem pełna podziwu dla wszystkich tych ludzi,którzy w taką pogodę wzięli udział w tymże wspaniałym wydarzeniu,a szczególnie Panu Arturowi Konopko i Panu Kubie Baniszewskiemu za ich w mojej skromnej ocenie niemalże heroiczny wyczyn. Otóż ci panowie wczesnym sobotnim rankiem wyruszyli z Białegostoku biegiem,by w wzmagającym się z każdą sekundą upale dotrzeć na start do Nowej Woli. Kiedy dotarli do tej wsi pokonali ok 43 km i wzięli udział w charytatywnej siedemnastce,czyli biegu głównym. Łącznie pokonali ok 60 km. Za co należy im się ogromny szacunek. Całemu biegowi przyświecały takie oto słowa "Kalos Kagathos"czyli Piękno i Dobro.

Myślę,że każdy wracając do domu miał w głowie myśl: "Przebiegnąłem/łam i pomogłem/łam" i był szczęśliwy. Mnie osobiście ta idea bardzo się spodobała i mam nadzieję,że to był mój pierwszy,ale nie ostatni taki bieg. Dziękuję organizatorom za możliwość wzięcia udziału w tym przepięknym wydarzeniu i obdarowanie kogoś pomocą w formie pieniężnej. Do rychłego zobaczenia na następnym biegu!